Witajcie!
Januszu, skoro nie możesz dodzwonic się do kliniki (to jest sztuka, swego czasu próbowałam na Szaserów w Warszawie i lekko nie było) to radzę abyś tam pojechał i dopilnował swoich spraw.
Osiu, wierzę, ze podejmiesz właściwą decyzję. Radzić w tej sprawie nic nie mogę ale pamiętaj o tym wszystkim, o czym rozmawiałyśmy i o ogólnym stanie Twojego zdrowia.
Ela K. - nie słyszałam ogólnie NIC DOBREGO o prewencji ZUS. Przeciwnie, wszyscy, których pytałam mówili, że zarówno warunki jak jakośc zabiegów i fachowośc personelu bardzo słaba. Ale własnego doświadczenia nie mam.
Gościu, który zapytałeś o prof. JPodgórskiego. Nie zgadzam sie z opinią, że profesor traktuje pacjentów przedmiotowo ale to uwaga na margninesie. Uczniem i współpracownikiem profesora jast doktor Arkadisz Wilk, który wyspecjalizował się w operacjach odcinka szyjnego kręgołupa. Zdarza się, że profesor odsyła pacjentów na konsultację do dr Wilka. Może warto spróbować? Będzie dodatkowa opinia lekarska.
Teraz Tomasz:
Gość 2009-12-18 01:04:03 Witam wszystkich mam na imię Tomasz. Od roku jestem z Wami, ale tylko w charakterze biernego obserwatora. Pomyślałem, że być może warto byłoby dołączyć swój głos do zacnego szyjkowego grona.
Witaj.
Króciutko o sobie: jestem już niestety po pięćdziesiątce, ale do zeszłego roku czułem się zdrów jak ryba. Do zeszłego roku bo w styczniu miałem wypadek na nartach. Przewróciłem się tak paskudnie, że przez kilkadziesiąt minut byłem całkowicie sparaliżowany brrrrrrr. Na szczęście władza w rękach i nogach powróciła.
Znam to na szczęście tylko z opowieści. Obawa przed paraliżem to mój największy przedoperacyjny STRACH.
po wypadku odczuwam kłopoty z koncentracją i dziwne zobojętnienie co fatalnie wpływa na moją pracę zawodową.
Czy jesteś pewien, że to ma związek tylko z kręgosłupem szyjnym? Nie znam sie od strony medycznej ale na Twoim miejscu poszłabym jeszcze w kierunku diagnostyki głowy. I zastanowiłabym się nad wpływem stresu na koncentrację. Wielu z nas na tym forum ma podobne problemy. Czy lekarze coś o tym wspominali?
Neurochirurg uważa, że tylko operacja może pomóc. Na forum przeważa pogląd, że tylko operacja. Być może, ale czy w moim przypadku też?
Moje ulubione pytanie: czy tylko u jednego neurochirurga byłeś? Przed operacją byłam u trzech i u kilku ortopedów oraz neurologów...
Mój imiennik prawie lekarz na za głośne wyrażenie wątpliwości co do obiektywizmu medyków został potraktowany ostracyzmem. ?
To nie jest tak. Twój imiennik został potraktowany tak a nie inaczej za zwykłe chamstwo, on nie chciał bądź nie potrafił umiejętnie wyrazić wątpliwości (jeżeli je miał, bo ja go mam za trolla
)
Nie jest moim celem znalezienie się w takiej sytuacji, ale mimo to uważam, że warto zaryzykować merytoryczną dyskusję bo w dziedzinie zdrowia wszelkie dogmaty mogą być niebezpieczne. ?
Masz rację. Merytoryczna rozmowa jest jak najbardziej potrzebna.
Neurochirurg który się mną opiekuje dr Arkadiusz Nowak (czy ktoś może mi o nim cos powiedzieć) szczerze i bez owijania w bawełnę powiedział, że operacja tylko w niewielkim stopniu może poprawić moje dolegliwości neurologiczne, ale zapobiegnie dalszemu nieobliczalnemu postępowi choroby. Uczciwie określił też ryzyko: 1:50 to prawdopodobieństwo ,że nieudana operacja spowoduje paraliż kończyn dolnych i 1:100 paraliż zarówno rąk jak i nóg. To niestety daje do myślenia.
Nie znam tego lekarza więc nie mogę o nim nic powiedzieć. Radzę, jak wyżej napisałam, iść jeszcze do co najmniej dwóch.
Wiem, że na forum jest wiele osób które przeszły wiele operacji i nic złego się nie stało, ale stałem się podejrzliwy i zacząłem podejrzewać, ze pechowcy nie piszą bo nie mają czym i nie mam tu na myśli braku artykułów piśmiennych.
Słusznie myślisz, trudno się nie zgodzić. I tu wyjaśnienie ode mnie. NIGDY nie byłam i nie jestem zwolenniczką operacji kręgosłupa. Kilka razy pisałam, że uważam to rozwiązanie za ostateczność. Ja się w takiej sytuacji znalazłam, zaczęłam byc po prostu osobą niepełnosprawną ruchowo (miałam narastający
niedowład lewej ręki i coraz więsze ograniczenie ruchomości stawu barkowego co utrudniało mi codzienne funkconowanie). Nie chciałam aby schorzenie sie pogłębiało. Mam 39 lat i nie wyobrażam sobie, że po prostu pogodzę się z takim stanem rzeczy. Wybrałam operację, świadomie. Ostre bóle ustąpiły, to, co teraz odczuwam, mogę nazwać ich echem, staw też jest bardziej ruchomy - chociaż na razie nie poddawałam go żadnej
rehabilitacji a przykurcz mięśnia sam nie ustąpi. Ale wyeliminowana została przyczyna moich problemów (
dyskopatia C4/C5) i mam nadzieję powrócić do pełnej sprawności ruchowej. Czy po tym, co właśnie napisałam, wystarczająco jasne jest, że nie jestem zwoleniczką operacji kregosłupa w każdej sytuacji?
Nurtuje mnie też pytanie dlaczego tak wiele osób miało już kilka operacji. Czy naprawa jednego poziomu przyspiesza zużycie kolejnego?
Tak, istnieje takie ryzyko. Usztywnienie nawet tylko jednego poziomu obciąża inne i powrót na stół operacyjny jest niestety prawdopodobny. Ale nie zawsze tak się dzieje. Świadomość tego faktu trzeba mieć. I nie operować się "dla urody kręgosłupa"
No i na jak długo wystarczają implanty bo jak rozumiem operacja polega na zastąpieniu tkanki kostnej implantem. Sztuczne stawy biodrowe wymagają wymiany kilkunastu latach czy podobnie jest w przypadku kręgosłupa?
Implanty zastępują tkankę miekką, dyski, które są rodzajem amortyzatora pomiędzy elementami kostnymi czyli kregami. Wstawione implanty zrastają się z kręgami. Na sztywno. Może Zosia wyjaśni Ci dokładniej jak to wygląda.
Pozdrawiam Was Kochani, wszystkich, może napisałam w nieco suchym i żołnierskim stylu ale taka już ze mnie Spinka
.