Witam.
Agnieszkoa, myślę, że co nieco trochę wróci na swoje miejsce. ;) Np. pokazywanie ręką, tata też tego nie robił, a my nie mogliśmy pojąć, że nie pokazuje, że chodzi np. o telewizor.
Postępu w mowie nie ma jako takiego, dwa, trzy słowa używane non-stop, i weź tu zrozum o co mu chodzi. :(
Zapału do nauki także za bardzo tato nie ma, przychodzi neurologopeda, ładnie z nią pracuje, ale jak my materiały wyciągamy do ćwiczeń, oczami przewraca i nosem kręci. ;)
I właśnie ta niemożność porozumienia jest największym problemem. :(
A fizyczna rehabiltacja, powiem tak: mam wrażenie, że każdy z rehabilitantów ma własną teorię i własne "mądrości".
A nie widziałaś jak mama ćwiczyła w ośrodku, w którym była? Bo my niestety też, chociaż ten rehabilitant, do którego teraz chodzą, uważa, że tata jest wyuczony złego chodu, że można by było to lepiej przeprowadzić, ale to potrzeba czasu więcej spędzić w ośrodku.
Ja cieszę się, że tatko sam się porusza, i korzysta z toalety, bo jak leżał, to był koszmar...
Agnieszko, dużo siły i wiary, że trochę się polepszy.
PS. Czytałam jak na innym wątku napisałaś do kogoś, że na pewno nie miał silnego udaru. Też tak myślę, ale przede wszystkim to na pewno młoda osoba, pewnie mózg jest wtedy bardziej plastyczny i podatny na naukę.
I jeśli chodzi o rodzaje udarów, pan napisał, że po niedokrwiennym łatwiej. Ja natomiast czytałam gdzieś, że właśnie odwrotnie, krwotoczne to większa śmiertelność, ale niedokrwienne trudniejsza rehabilitacja. Oczywiście ja opieram się na przypadku taty, w którym udar zrobił spustoszenie ogromne.
Ciało taty, ale to już nie ten sam człowiek... Bardzo mi brakuje rozmowy z nim... A dzieciaki wciąż pytają kiedy dziadek wyzdrowieje... :(
Pozdrawiam wszystkich, życzę miłego dnia. :)
Żaneta