Witam serdecznie,
piszę na forum, ponieważ może ktoś z Państwa miał równie podobny bój w trakcie swojej diagnostyki. Nie wiem już, co mi jest i jak dalej funkcjonować. Mam 28 lat, jestem od roku w trakcie walki z bólem, który nawraca do mnie i trwa ...(lipiec, sierpień, wrzesień nagłe ustąpienie, by wrócić na koniec października). Już wiele lat temu, kiedy to grałam dużo na pianinie, dokuczał mi ból przedramienia - lewej ręki. Wtedy, zganiałam to na przeciążenie. To mijało, po czym ból nadgarstka oraz przedramienia wracał po kilku miesiącach na jakiś czas - trwał, trwał, mijał... Zapominałam o sprawie.
W 2018r., zimą, miałam wypadek samochodowy - nie był groźny, ale lekko złapało mnie w pasy. W 2018 - jesienią, ból wrócił. Czułam promieniowanie od nadgarstka do kciuka, palca I i II, czasami IV/V. Promieniowało do szyi, a wtedy pomagałam sobie kołnierzem. Neurolog wykluczył zespół cieśni nadgarstka i kierował diagnozę w kierunku boreliozy (bólowi towarzyszyły stany depresyjne; trwało to z reguły ok. 2-3 tyg). Bolało, piekło, czasami miałam odczucia ciągnięcia, ale mijało. Rok temu doznałam urazu tłuczonego lewej ręki - stłuczenie okolicy barku i łokcia. Nic groźnego, skoczyło się na opuchliźnie i maści, która pomogła (miejsca były obolałe ok tydzień). Po 3 miesiącach przyszedł wielki atak bólu i niedowład lewej ręki. Nie mogłam ruszyć IV/V palcem, ból miał charakter stały, ostry, rozlany, promieniujący. Wędrował od dłoni, palców, po łokieć, przedramię bark, kark, do potylicy. Doszło do tego, że nie byłam w stanie siedzieć ani funkcjonować sama (ból szedł po nerwie łokciowym i promieniowym). Potem nagle ustąpiło, a kolejny powrót nastąpił w październiku - tym razem o wiele silniej. Ból, od października towarzyszy mi z przerwami - bywa, że boli stale (prócz nocy, gdy śpię).
Diagnozy kształtowały się następująco:
Lekarz (neurolog nr. 2) stwierdził dystrofię współczulną (kauzalgię), neurolog nr. 3: wykluczył kauzalgię mówiąc, że to od kręgosłupa szyjnego i zalecił rehabilitację (silne leki m.in z tramadolem i paracetamolem już mi nie pomagały), a fizjoterapeuta stwierdził: zespół mięśnia pochyłego przedniego (czy tu chodzi o zespół górnego otworu klatki piersiowej??) Rehabilitacja nieco pomogła, ale nie mogę podjąć się żadnej pracy, nie mogę nieść torby nawet z małymi zakupami, bo zaraz czuję reakcję: ból w okolicach karku, drętwienie i ciągnięcie po palców, ból pod obojczykiem, uczucie kłucia pod pachą, przeczulicę. Rano budzę się zesztywniała (badania na reumatoidalne zapalenie stawów czy łuszczycowe (ŁZS) wykluczone). Czuję również ograniczone ruchy głowy - boli przy odchyleniu do tyłu oraz w lewo. Bardzo nieprzyjemne są wrażenia zimna, a czasami ciepła, jakby rozlewały się w okolicach łokcia czy przedramienia. Planuję wybrać się na USG Doppler i zastanawiam się, na czym się oprzeć? Podczas rehabilitacji dochodziło do tego, że ból mnie wykrzywiał - połowa ciała jak mówił fizjo - rotowała mi się. Jestem załamana, bo czuję ogólne osłabienie tej ręki, dłoni. Wyszedł mi pozytywnie test spurlinga, MR kręgosłupa szyjnego i RTG wykazały tylko lub aż wyrównaną lordozę Czy ktoś z Was miał podobne problemy?
Czy komuś przy podobnych problemach rehabilitacja pomogła na tyle, by wrócić do pracy, normalnego funkcjonowania?