Witajcie Szyjki,
wieki mnie tu nie było z czego ostatnie 3 tygodnie za sprawą braku dostępu do netu, ale Dobre Duchy tego forum, w tym Zosia Żelazny Anioł :) , nie opuściły mnie w potrzebie wspierając radą i długachnymi rozmowami za co wielkie MERCI :) :***.... ale do rzeczy.
Na początek małe sprawozdanie z pobytu na oddziale rehabilitacyjnym szpitala w którym byłam wcześniej operowana, tj. S W Łomża (usunięcie przepuklin C5-C6-C7 + 2 x implant cage rabea peek), może przydadzą się komuś takie info z 1wszej ręki, tym bardziej, że nie widzę tu na forum innych osób z moich stron.
Standardowy pobyt trwa 22 doby, oddział ma pododdział
rehabilitacji neurologicznej (dla osób po udarach i wylewach) i mam wrażenie że to główna ich specjalizacja, kręgosłupowcy (pooperacyjni zwłaszcza), tacy w wieku produkcyjnym są w mniejszości, co dziwi biorąc pod uwagę fakt, że masowo i przez dłuższy okres czasu były tu robione (na oddz.ortopedii) operacje lędźwiówek i szyj (neurochirurdzy z Wawy). Co do infrastruktury, klasyczny polski szpital, ciasno i nieszczególnie nowocześnie
I właśnie takie osoby jak ja, pooperacyjne i z problemami tj. brakiem poprawy patologii neurologicznych (utrzymujące się nadal zaburzenia czucia, drętwienia, niedowłady i bóle kończyn szyi, głowy karku) nie są tu mile widziane, a z każdym istotniejszym pytaniem dotyczącym ich stanu odsyłane ‘do operatora’ - nagminnie to słyszałam w odpowiedzi na moje pytania i zgłaszane dolegliwości.
Przez pierwsze 9 dni słyszałam wciąż, że ‘to dopiero początek’. Brak jakiejkolwiek poprawy przyniósł jednak w końcu poszerzenie liczby zabiegów, do ćwiczeń w odciążeniu na terapi masterze, ćwiczeń manulanych na ‘placyku zabaw’ oraz ćwiczeń izometrycznych i prądów przeciwbólowych tens, które miałam początkowo, dodano mi KRIOTERAPIĘ i ćwiczenia rozluźniające mięśni karku i szyi (co w praktyce oznaczało bardzo delikatny, ledwie uciskowy masaż potylicy, szyi i barków, który przynosił ulgę w bólu, niestety nie stałą).
I tu opinia o rehabilitantach: młoda, niestety niezbyt liczna w stosunku do liczby pacjentów na oddziale, ale zgrana i bardzo ofiarna ekipa, z ogromnym szacunkiem i cierpliwością do każdego pacjenta, tego ‘niekontaktowego’ obłożnie chorego też, za co należą się im ogromne podziękowania .
W moim subiektywnym odczuciu te prawie 3 tygodnie były w dużej mierze czasem straconym, gdyż czułam się jak natręt który czegoś się domaga, którego wciąż trzeba ‘jakoś spławić’, nie wiem sama czy wynikało to z niewiedzy co z tym przypadkiem począć czy z braku dobrej woli.
Na plus jest to, że dzięki ćwiczeniom wzmocniłam siłę lewej ręki, tej z
niedowładem i zanikami mięśni, niestety nie pozbyłam się ani
bólu szyi i karku, ani drętwienia obydwu rąk. Uzyskałam, ale wyraźnie się tego domagając , skierowanie poszpitalne do sanatorium.
… Wielki plus to też jeden bardzo sympatyczny kontakt z przedoperacyjną (tfu, tfu, tfu) Szyjką, ‘towarzyszką niedoli’ – mam nadzieję, że zajrzy tutaj i się ujawni :) …. Gdyby podczytywała pozdrawiam Cię Lucynko :) …. aa, i pozdrawiam też pana Marka z Ostrołęki (odcinkowego bliźniaka, też przedoperacyjnego), który mam nadzieję już podczytuje nasz wątek, by ‘się dokształcić’ i wyłowić potrzebne info
Druga kwestia: październikowe spotkanie w Wawie – jeśli tylko nie utknę w pracy (wiem, to dość ryzykowny pomysł wrócić do pracy po trochę ponad 3 miesiącach od operacji, ale nie mam wyjścia :/) w wielką przyjemnością stawię się by poznać Was osobiście :)
Ściskam ciepło wszystkie Szyjki :) życząc : główki do góry i uśmiechu na twarzy –polecam się co do kontaktu na priv dotyczącego ewentualnych pytań o szczegóły mojego pobytu w Łomży
P.S. W poniedziałek rozpoczynam tu u siebie w przychodni – filii CKR Konstancin ambulatoryjny turnus w ramach prewencji ZUS – będę meldować co i jak