a propos operacji i tarczycy..
Ja też mam autoimmunologiczne zapalenie tarczycy (Hashimoto) i tak jakoś wyszło, że też dostałam to w rok po operacji – a raczej stwierdzono to u mnie w rok po operacji i to tylko przez przypadek.
Poziom TSH mam wciąż w normie, tylko przeciwciała mi mocno podskoczyły.
Normalnie się ich nie bada jak TSH jest w normie, więc zanim bym się dowiedziała może bym jeszcze z rok – dwa żyła w nieświadomości, aż TSH w końcu by się zaczęło zmieniać. A skąd wiem? Mój ginekolog jest też endokrynologiem i jak już kazał mi cos oznaczać to było to hurtem wszystko :)
Ale do czego dążę – ja nie łączę choroby tarczycy z operacją.
Może mi się to już nawet zaczynało przed operacja? Nie mam pojęcia. Za to jak przeanalizuję swoją rodzinę, to wszystkie kobiety w linii mamy miały problem z tarczycą. Jedna ciocia (siostra mamy) już w wieku około 20 lat, druga siostra trochę później – obydwie muszą brać od lat hormony tarczycy. Moja mama też miała zaburzenia ale u niej jakoś się wszystko po latach uspokoiło. Moje 2 kuzynki (córki siostry mamy) też mają problem – jedna przyjmuje hormony, drugiej musieli już tarczycę wyciąć, bo guzki niepokojąco szybko rosły. Mam jeszcze jedną kuzynkę i to ostatnia żyjąca kobieta w linii mojej mamy – ona jedyna nie miała problemów z tarczycą. JESZCZE – bo ma dopiero 25 lat, a może też dlatego, że jest córką brata mamy – może ta nasza cecha jest dziedziczona tylko na linii kobieta-kobiecie?. No i mnie się pojawiło (a raczej wykryłam to – bo objawów niedoczynności w postaci wzrostu TSH jeszcze nie mam) po 40-tce.
Tak więc- problemy z tarczycą się po prostu zdarzają i niekoniecznie po operacji – one gdzieś tam tkwią w naszych genach – u mnie jest to wybitnie z konkretnej linii genetycznej.
Za to po operacji mogą wypadać włosy i to jest efekt narkozy. Odrastają na szczęście :)
Asia