Witam wszystkich serdecznie,
Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią i zmotywować wszystkich niedowiarków
Mam obecnie 27 lat. 8 lat temu pojawił się u mnie napad nieświadomości, film mi się urwał, nie pamiętałam wiele, ale na tyle wówczas się wystraszyłam, ze zgłosiłam się do neurologa na NFZ ( niestety :(). Lekarz zlecił
EEG i natychmiast orzekł epilepsję, czego dziś wiem, ze nie powinien był zrobić, bo po jednym napadzie nie orzeka się padaczki. Zaczął się mój koszmar. Został mi przepisany lek depakine chromo, po którym czułam się jak wrak człowieka zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie byłam wstanie normalnie pracować i studiować, nie miałam na nic siły, czułam się i wyglądałam okropnie. Ze względu na taki stan,lekarz przepisał mi lamotrix. Napadów nie było. Pewnego dnia jednak coś się przydarzyło podczas wakacji . I tym razem znów nie mogę do końca odtworzyć co się działo, bo nie pamiętam, ale koleżanka, która ze mną była stwierdziła, że leżałam w łóżku i coś pod nosem majaczyłam, wypowiadałam pojedyncze sylaby. Poszłam do lekarza, ale lek pozostał ten sam. Brałam lamotrix jeszcze kilka lat, a mój stan psychiczny wciąż się pogarszał. Skutki uboczne wywołane przez psychotropy były dla mnie nie do zaakceptowania. Fizycznie i psychicznie zmieniłam się nie do poznania, przytyłam 20 kg, wypadały mi silnie włosy. Miałam problemy z utrzymaniem równowagi ciała i wiele wiele innych dolegliwości o których można przeczytać w ulotce w punkcie o skutkach ubocznych. Pewnego dnia, dosłownie po przebudzeniu rano, uznałam, ze tak dalej nie mogę żyć. Podjęłam decyzję, ze odstawię sama leki(zupełny brak zrozumienia lekarza) i stopniowo obniżałam dawkę,aż doszłam do 0 mg na dobę. Trwało to długo i przez ten czas nie było żadnych objawów, żadnych napadów i nie ma zresztą nadal. Co więcej, dolegliwości, które odczuwałam minęły jak ręką odjął. Wróciłam do normalnego życia, do normalnego funkcjonowania. Dziś nie wiem dlaczego wcześniej nie zmieniłam lekarza,bo do innego neurologa poszłam dopiero w zeszłym roku (już prywatnie na szczęście ) i opowiedziałam Pani doktor moją historię. I tutaj wielkie zaskoczenie. Zupełnie inne podejście do pacjenta, szczegółowy wywiad, dokładne badanie, pełne zrozumienie! Fakt, ze była to prywatna wizyta i więcej poświęconego czasu na pacjenta, ale ważne było z mojego punktu widzenia to, że trafiłam do młodej Pani doktor, która "nie siedzi w schematach". Po tygodniu od pierwszej wizyty, miałam zrobione EEG (poprzedni lekarz stwierdził, ze EEG robi się tylko raz żeby potwierdzić lub wykluczyć chorobę). Badanie wyszło jak u niemowlaka, ani śladu choroby i w ogółe nic innego co mogłoby wskazywać, ze choruję na epilepsję. Pani doktor na drugiej wizycie powiedziała mi bardzo ważną rzecz. A mianowicie w Polsce jest bardzo duża nadrozpoznawalność padaczki. Lekarze wolą przypisać komuś metkę, wystawić recepte na leki, zwyczajnie dla świętego spokoju. A to niestety nie tędy droga, bo można komuś wyrządzić ogromną krzywdę. Pani doktor stwierdziła, ze z dużym prawdopodobieństwem chorby u mnie nawet nigdy nie było. Gdy przypomnę sobie kilka ostatnich lat...koszmar...
Pani doktor, może Pani to czyta...
Uratowała mnie Pani od samozagłady, dała mi Pani nadzieję, która okazała się nieoceniona. Dziś jestem innym człowiekiem i chociaż bez leków jestem od kilku lat, to dopiero rozmowa z Panią mnie w pełni uskrzydliła i teraz wiem, że mogę wszystko! WSZYSTKO, NIE BOJĘ SIĘ TEGO SŁOWA
)))
Kochani, zastanówcie się czy Wasza sytuacja nie wygląda podobnie do mojej, weźcie swoje życie we własne ręce i nie bójcie się zmiany!
Pozdrawiam serdecznie,
Inez