Witajcie
Od jakiegoś czasu czytam to forum i postanowiłam napisać coś o sobie.
Ja miałam operację kręgów szyjnych w kwietniu 2015 r, , czyli już prawie dwa lata temu. Problemy z kręgosłupem szyjnym miałam od dwudziestu lat. Były rehabilitacje, leki przeciwbólowe i tak w kółko. U mnie najbardziej dokuczały mi bóle głowy. Leczono mnie na migrenę. Brałam różne leki na migrenę, w końcu silne leki przeciwbólowe, nawet zastrzyki. Miałam robioną tomografię głowy i nic z tego nie wynikało. Poza bólami głowy nie miałam w zasadzie innych objawów, typu drętwienie rąk, czy bóle barków.
Zapisałam się więc po raz kolejny w związku z tymi bólami głowy do neurologa, tym razem nie prywatnie, tylko do przychodni na NFZ, bo pomyślałam, że dostanę skierowanie na tomograf z NFZ-tu i nie będę znowu płacić. Kiedy doczekałam się na tę wizytę i pokazałam lekarce te badania, które posiadałam, tzn. rentgen kręgosłupa szyjnego i tomograf głowy. Lekarka stwierdziła, że jednak najpierw powinnam zająć się kręgosłupem szyjnym nie głową i zrobić rezonans kręgosłupa szyjnego. Jak zrobiłam, dostałam skierowanie do neurochrirurga i kiedy doczekałam się na wizytę, jego diagnoza brzmiała: w pani przypadku tylko operacja, można się rehabilitować, ale to nic nie da. Za bardzo się tym nie przejęłam, bo pomyślałam, że nie czuję się jeszcze tak źle, a z tymi bólami głowy jakoś się żyje. Jeszcze w międzyczasie mąż był w sanatorium, gdzie robiono mu gimnastykę metodą Mckenziego i jak mnie bolała głowa, stosował mi tę gimnastykę i po dwóch, czasami trzech takich zabiegach przechodziło.
I tak by to trwało, gdyby nie mój mąż, który namówił mnie, żebym zapisała się na wizytę do dr Chrzanowskiego do Krakowa, gdzie on już się leczył. No i pojechałam, i co się okazało?
Badanie neurologiczne było ok., ale kiedy spojrzał na mój rezonans, stwierdził to samo co poprzedni lekarz. Kazał mi jeszcze raz powtórzyć rezonans już z pewnymi wskazaniami, żeby się upewnić. No i następna wizyta była potwierdzeniem poprzedniej: operacja. Decyzja była trudna, ale się zdecydowałam. Rozpoznanie u mnie było: mielopatia szyjna w przebiegu jąder miażdżystych C5/C6 i C6/C7 oraz zmian zwyrodnieniowych. U mnie największym wskazaniem było zwężenie światła kręgowego do 8 mm, co gdyby się dalej pogłębiało, mógłby czekać mnie wózek.
Więc jak pisze karcie informacyjnej: " Usunięto masywną przepuklinę, odbarczono rdzeń i korzenie rdzeniowe, zakładając cage - implant tytanowy wypełniony hydroksyapatytem."
Operowana byłam w Krakowie na Focha przez dr. Chrzanowskiego.
I na dzień dzisiejszy jest ok. Nie będę się za dużo rozpisywać, bo i tak już tego jest, może ktoś będzie miał jakieś pytania, bo właśnie widziałam, że ktoś pytał o operację w Krakowie.
Miesiąc po operacji byłam na rehabilitacji prywatnie oczywiście, a po roku pojechałam też prywatnie do Wojskowego Szpitala Uzdrowiskowego w Busku. Na zwolnieniu lekarskim byłam 3 miesiące, ale będąc jeszcze na zwolnieniu, czyli w trzecim miesiącu zwolnienia pojechałam w góry i weszłam na Karb. W zasadzie to jeszcze tak do roku czułam jakiś dyskomfort i chyba wtedy zaczęłam czytać to forum, bo szukałam w internecie, co właściwie mogę robić, a czego nie. No i trochę się zdziwiłam, że jest tyle zakazów. Ja w tej chwili funkcjonuję normalnie, co ja mówię , znacznie lepiej niż przed operacją i od ponad roku nie wiem, co to znaczy ból głowy. Wiem jedno, że muszę gimnastykować się, więc kiedy tylko mam czas ćwiczę "skalpel" z Chodakowską oraz inne wybrane z internetu pomijając ćwiczenia, które obciążają kręgosłup szyjny.
Pozdrawiam wszystkie szyjki przed i po.
Alicja