Reklama:

UTRATA MOWY po udarze mózgu (89)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
25-11-2010, 22:08:50

Witam. Mój serdeczny przyjacieł, który jest dla mnie niczym ojciec miesiąc temu miał wylew krwi do mózgu. Sparaliżowana parawa strona, i utrata mowy. Nie wiem na ile zachował pamięć, ale wydaje się że dość sporo informacji pamięta, rozumie co się do niego mówi,nie może jednak wyrazić swoich mysli na głos. Bardzo się stara, z różnym skutkiem. Czasami uda mu się powiedzieć pojedyńcze słowo, choć bardzo nie wyraźnie np. boli, nowy. Bardzo się stara i widzę w jego oczach ogromna chęc powrotu do zdrowia, jednocześnie jednak przeogromną niemoc,strach, i bezsilność. W szpitalu rehabilitacyjnym ćwieczenia mowy z neurologopedą ma dwa razy w tygodniu.Pani Neurologopeda która z nim ćwiczy, wyraziła zgodę na zatrudnienie (prywatnie) dodatkowego logopedy który przychodziłby do niego do szpitala na ćwiczenia, pod warunkiem że zgodę wyda ordynator! Ta jednak powiedziała NIE!!!! nie rozumiem tego.
Jak zatem mógłbym ja, żona mojego przyjaciela, czy jego dzieci które są przy nim codziennie ( ja z różnych względów nie jestem przy nim:(:( na co dzień ) mogłibyśmy ćwiczyć z nim mowę. Istnieje wogóle taka możliwość? może jakieś ogólne ćwiczenia? gdzie mógłbym poczytać jak ćwiczyć z osobą po wylewie. Już wiem że ćwiczenie samych głosek nie jest zalecane.
Jak mogę mu pomóc? Co jeszcze możemy sami zrobić aby mu pomóc?
Prosze Was bardzo o pomoc, bo jak patrze na niego teraz, jest mi strasznie przykro i smutno, wiedząc jak wesołym i rozgadanym cżłowiekiem był przed wylewem.
gość
04-12-2010, 10:44:56

Witam.

Pdbiję temat, może ktoś jednak coś doradzi.

Z moim przyjacielem jest nierznaczna poprawa mowy, coś drgnęło, jednak dalej panuje bezsilność. Mój przyjaciel coś próbuje powiedzieć, jedno słowo, drugie słowo idzie, trzeciego nie można zrozumiec. Stoimy w miejscu. Coś chce nam powiedzieć, tylko co? Usilnie próbuję go zrozumieć bez skutku, łzy cisną się na oczy, jednak przy nim musze być silny, uśmiecham się, i mówię że w końcu się uda, choć sam nie mam pewności czy aby. Pokazuje że jego ręka jest "martwa", nie rusza się jest bezwładna, znów mówię że ona potrzebuje czasu żeby nią poruszyć, że przyjdzie ten dzień w którym się ruszy. Noga dalej nic.
Łapię go za sprawną rękę, i czuję ja mi ją ściska, co chwile ściska jakby chciał mi coś tym usciskiem przekazać. Nie mówię nic, bo nie wiem co:(:(:(:(. Jestem bezsilny jak on:(

Pani ordynator nadal nie wyraża zgody na dodatkowe ćwiczenia mowy z logopedą.
gość
10-12-2010, 09:50:36

Dalej nikt nie zawitał:(

No cóż napiszę kilka słów, może komuś w przyszłości da to pewien obraz powrotu do zdrowia osób po wylewie.

Byłem u niego, i sprawa dalej patowa. Jest nieznaczna poprawa szczególnie w jego nastawieniu. Nie jest już tam mocno zrezygnowany, wiecej się śmieje, więcej usiłuje mówic. Jego głos dość chwiejny, wymawia więcej zrozumiałych pojedyńczych głosek, udało się mu nawet powiedzieć tym razem "gdzie jedziesz" i to nawet wyraźnie:):):). Nie rezygnuje tak szybko z prób jak wcześniej co mnie cieszy. Jest dużo silniejszy, jak go golę to daje mi do zrozumienia że średnio mi to wychodzi:):):), fajnie mu to wychodzi:).
Ja dalej szukam jakichś wskazówek jak mogę ćwiczyć jego mowę. Panią logopedę ma dalej 2X w tygodniu po pół godziny tylko. Pani ordynator dalej nie wyraża zgody na dodatkowe ćwiczenia.
gość
10-12-2010, 09:53:55

Jeszcze jedno. Zastanawiam się czy mógłbym wziąc np. laptopa, włączyć mu Worda, i czy mógłby napisać to co chce powiedzieć?
gość
12-12-2010, 13:04:21

Co do laptopa- z moim tatą były podobnie, że na początku pokazywał chorą rękę i nic nie mówił... później bardzo powoli mu się poprawiało, ale to naprawdę bardzo wolno... mówić nie potrafił, a z laptopem było tak, że literki mu się plątały, nie potrafił wyobrazić sobie danego wyrazu, więc właściwie laptop nam nie pomógł. dzisiaj jest już 2 i pół roku po udarze, ręka nadal nie ruszyła, noga już właściwie sprawna, tylko mu "ucieka", ale chodzi bez kuli, samodzielnie, nawet schody pokonuje. Mowa się poprawiła znacznie, nadal nie mówi wszystkiego, czasem coś niewyraźnie, bardzo się denerwuje, jak mu coś nie wychodzi, ale po kilku próbach powie. Ogólnie jednak bardzo się poprawiła mowa.
gość
13-12-2010, 12:37:13

Nareszcie ktoś coś napisał. Dzięki wielkie:)
No właśnie zastanawiam się nad tym laptopem, bo jeśli nie będzie potrafił sklecić słowa, to może się zdołować, choć ostatnio dowiedziałem się że podają mu leki antydepresyjne, dlatego jak ostatnio u niego byłem, nie denerwował się jak wcześniej, nie płakał tyle co wcześniej, przy próbwach mowy, również był o niebo spokojniejszy.
Rekę zaczyna chyba troszkę puszczać, bo może nią ( całym ramieniem) poruszyć, a wcześniej nie mógł wcale. Noga dalej nic.
Moj przyjaciel, również ciągle pokazuje swoją sparaliżowaną rękę, łapie ją w tą sprawną lewa, podnośi do góry, potrząsa, jakby chciał powiedzieć: "spójrz nie działa, nie moge nią poruszać!!!!!!"

U nas dopiero ok 2 miesiące po udarze, ponad miesiąc na rehabilitacji. muszę się uzbroić w cierpliowść, bo chyba tylko to pozostaje:(:(
gość
24-12-2010, 09:15:52

Witam, chciałabym się odnieść do wątku Pana którego przyjaciel miał udar. Nie rozumiem, dlaczego ma zajęcia logopedyczne 2 razy w tygodniu. Przecież powinien mieć takie zajęcia codziennie! Radzę zadzwonić do NFZ, lub rzecznika praw pacjenta, poszukać w necie, skonsultować się z niezależnym neurologiem prywatnie - zasięgnąć informacji gdzie się da! Moja mama po udarze mózgu, w podobnej sytuacji, z paraliżem połowicznym, przez 2 tygodnie od incydentu nie miała wystawionej opinii neurologopedy i rozpoczętych ćwiczeń, bo szpital po prostu NIE ZGŁOSIŁ TAKIEJ POTRZEBY! Po mojej pierwszej interwencji zaprosili logopedę-wolontariusza, który pojawiał się 2 razy w tygodniu na chwilę (!), natomiast o tym, ze powinna być konsultacja neurologopedyczna i rozpoczęta terapia szpital mnie nawet nie poinformował. Co więcej, ordynator wprowadził mnie w błąd twierdząc, że wolontariusz przychodzi codziennie, CO BYŁO OCZYWISTĄ NIEPRAWDĄ! Proponuję więc zasięgnąć niezależnych opinii i dowiedzieć się o swoje prawa, bo w życiu niestety różnie bywa, a proszę mi wierzyć, na własnej skórze odczułam to, że lekarze nie informują nas o prawach i możliwościach jakie mamy; czy jest to kwestią braków finansowych czy niedostatecznej ilości personelu - nie wiem, ALE NIE POWINNO MIEĆ TO ZNACZENIA, KIEDY LICZY SIĘ DOBRO CHOREGO! Primum non nocere! A czy oczywistym zaniechaniem się nie szkodzi?!
gość
24-12-2010, 09:17:10

Witam, chciałabym się odnieść do wątku Pana którego przyjaciel miał udar. Nie rozumiem, dlaczego ma zajęcia logopedyczne 2 razy w tygodniu. Przecież powinien mieć takie zajęcia codziennie! Radzę zadzwonić do NFZ, lub rzecznika praw pacjenta, poszukać w necie, skonsultować się z niezależnym neurologiem prywatnie - zasięgnąć informacji gdzie się da! Moja mama po udarze mózgu, w podobnej sytuacji, z paraliżem połowicznym, przez 2 tygodnie od incydentu nie miała wystawionej opinii neurologopedy i rozpoczętych ćwiczeń, bo szpital po prostu NIE ZGŁOSIŁ TAKIEJ POTRZEBY! Po mojej pierwszej interwencji zaprosili logopedę-wolontariusza, który pojawiał się 2 razy w tygodniu na chwilę (!), natomiast o tym, ze powinna być konsultacja neurologopedyczna i rozpoczęta terapia szpital mnie nawet nie poinformował. Co więcej, ordynator wprowadził mnie w błąd twierdząc, że wolontariusz przychodzi codziennie, CO BYŁO OCZYWISTĄ NIEPRAWDĄ! Proponuję więc zasięgnąć niezależnych opinii i dowiedzieć się o swoje prawa, bo w życiu niestety różnie bywa, a proszę mi wierzyć, na własnej skórze odczułam to, że lekarze nie informują nas o prawach i możliwościach jakie mamy; czy jest to kwestią braków finansowych czy niedostatecznej ilości personelu - nie wiem, ALE NIE POWINNO MIEĆ TO ZNACZENIA, KIEDY LICZY SIĘ DOBRO CHOREGO! Primum non nocere! A czy oczywistym zaniechaniem się nie szkodzi?!
gość
03-01-2011, 15:14:24

Fajnie że ktoś odpisał. No tak mój przyjaciel ma wizyty dwa razy w tgodniu, czasami bywa że raz gdy pani neurologopedka ma akurat zajęcia ze studentami. Logopedy który byłby codziennie nie ma:(. Była zatrudniona pani, jednak po urodzeniu dziecka jest na urlopie macieżyńskim. rodzina mojego przyjaciela chciała zatrudnić ją prywatnie żeby przychodziła do niego i ćiwczyła mowę, jednak zależało to jak pisałem od decyzji pani ordynator. ta nie wyraziła na to zgody:(. Co za absurd, szpital który ma człowiekowi pomagać , kladzie kłody. Finał jest taki że mój przyjaciel już nie ługo będzie wypisany ze szpitala, i dalej nie mówi, nie chodzi. Mowa, a właściwie to co z mowy pozostąło co prawda się nie co poprawia, i dobrze rokuje, jednak dalej więcej w tym bełkotu ,aniżeli zrozumiałych śłów. Cóż może jak wórci do domu, będziemy z nim rozmawiali i jakoś to się poprawi.

Napiszecie jeszcze prosze, jak możemy ćwiczyć w warunkach domowych niewładną rekę i nogę?
gość
04-01-2011, 07:31:00

Może uściślę, on leży w szpitalu( jeszcze kilka dni tylko), i jest to szpital rehabilitacyjny, czyli po tym jak trafił do szpitala nr 1 powiedzmy, tuż po wylewie, tam unormowano jego stan, i później po ok mieśiącu został przewieziony na rehabilitację właśnie do innego szpital który się zajmuje chorymi po wylewach, po urazach powypadkowych etc., czyli jak domniemam szpital ma na celu poprawę jakości fynkcjonowania w życiu codziennym po opuszczeniu placówki? A tu mam wrażenie jest tak że szpital przyjął, i zrobił tak na "odwal się" swoją pracę.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: