Witam, wczoraj minął miesiąc jak moja 80-letnia babcia miała prawdopodobnie wylew. Piszę prawdopodobnie, bo sami lekarze nie chcą nam do tej pory podać szczegółów. Babcia 7.09. przewróciła się w mieszkaniu i leżała tam max 1,5-2 godz. Nikt nie wie dokładnie jak długo, ponieważ obliczyliśmy tylko czas od ostatniego kontaktu z nią do momentu znalezienia jej na podłodze. Były wymioty. Babcię zabrało pogotowie do szpitala ale już w mieszkaniu podali jej leki uspokajające i chyba usypiające żeby ją zaintubować. W szpitalu czekała ok. 3 godz. na cokolwiek. To znaczy lekarze coś robili ale za bardzo chyba nie mieli pomysłu co z babcią zrobić. Podłączyli ją do respiratora żeby wentylował płuca, a potem czekaliśmy na karetkę z lekarzem, która miała przyjechać z miasta wojewódzkiego oddalonego ok. 60km żeby zabrać ją do innego szpitala oddalonego o tyle samo km bo tylko tam były jeszcze miejsca na OIOMie. Od tamtego czasu babcia cały czas leży i praktycznie nic się z nią nie dzieje. Lekarze nic nie chcą mówić, na początku ciągle mówili że stan krytyczny i że mamy się przygotować na najgorsze. Kilka dni po przybyciu do tego szpitala babcia miała robione badanie tomografem i podczas tego badania wyszło, że ma zalaną lewą półkulę mózgu. Babcia raz wygląda jakby po prostu spała innym razem jest opuchnięta i cała czerwona. Od czasu do czasu otwiera jedno oko, rusza nim, ale nie wiemy czy cokolwiek widzi. Jednak wydaje nam się jakby naprawdę widziała i wodziła nim za każdym kto koło niej stoi. Rusza nogą, a czasem aż podnosi w górę. Rękę ściska od czasu do czasu ale też nie wiemy czy reaguje na to co jej mówimy czy poprostu są to ruchy mimowolne. No i raz nam się zdawało jakby się uśmiechnęła. Ale najbardziej nas martwi to, że ciągle jest podłączona pod respirator. Ma założoną rurkę tracheostomijną. No i to, że lekarze mówią że nie ma zmian. Na dniach ma być przewieziona do ZOLu, bo szpital gdzie jest obecnie, twierdzi że zrobił już dla niej wszystko. Dodam, że jest to pierwszy wylew babci, wcześniej nie miała żadnych tak poważnych problemów, zawałów i tym podobnych przygód. Jedynie z tego co wiem to miała problemy z krążeniem do tego stopnia że 3 lata temu przeszła zabieg koronografii. Chciałabym tylko mieć nadzieję że wszystko dalej będzie ok bo na dzień dzisiejszy wszyscy na babci już "postawili krzyżyk". Proszę osoby znające temat o poradę czy pozostało nam już tylko czekać aż babcia sama zechce oddychać czy możemy coś jeszcze dla niej zrobić. Przeczytałam całe forum, ale chyba nie ma na nim osoby, która leżałaby tak długo podłączona pod respirator. Pozdrawiam serdecznie - Ania