Mój tata miał udar mózgu, w szpitalu mówili że nie ma pół mózgu i ogólnie wszystko, co mu się przytrafiało tm tłumaczyli; pierwsze dni były najcięższe, bardzo to przeżyłam z mamą, bałyśmy się że umrze i lekarze też kazali się na to przygotowywać (on nie ma połowy mózgu). Zawieźli go na tomografię i niby jakiś guz znaleźli, ale potem okazało się że to nie guz tylko skrzep.
Lekarze byli bardzo zdystansowani. Tata był rehabilitowany w szpitalu i ogólnie miał bardzo słabe ciśnienie, ale nie zmieniono mu dawek leków (brał przeciw nadciśnieniu już wcześniej) kilka razy zemdlał w trakcie ćwiczeń. Nie mógł mówić, że się źle czuje, sparaliżowaną miał prawą stronę, kącik ust opadły. W drugim tygodniu pobytu w szpitalu zauważyłam u niego drgawki. Poszłam z tym do lekarza, ale odpowiedź była ta sama, byłam u ordynatora ale mnie odesłał do lekarza prowadzącego;)
A następnego dnia przyłapałam pielęgniarkę jak mu chciała dać leki pacjenta obok leżącego- haloperidol (jestem farmaceutką) i już było jasne skąd drgawki. Poszłam z tym do lekarza i dopiera się zaczął interesować.
W sumie to był okropny miesiąc. Pacjenci z sali taty wariowali, on był tym zmęczony, chciał do domu, powoli zaczynał się komunikować, ciężko było go zrozumieć, ale jakoś się staraliśmy. Bardzo pomocna była pani laryngolog i tylko ją i rehabilitantów dobrze wspominam. Tatę wypisali z zakażeniem dróg moczowych, przepisali antybiotyk. Niestety zakażenie się powtórzyło po 2 tydodniach i tata znów trafił na oddział tym razem nefrologiczny z ostrym zakażeniem dróg moczowych. Na tym oddziale powróciło mu czucie w prawej ręce i nodze, potem była rehabilitacja z bardzo dobrym skutkiem.
Ogólnie to udar wyniknął z powodu zakrzepicy żył w nodze. Miesiąc przed udarem tata złamał nogę i po operacji dostawał Fragmin ale tylko 1.5 miesiąca (powinien co najmniej 3 m-ce) i dzień po tym, jak nie było zastrzyku, dostał udaru.
Teraz, sześć m-cy po udarze tata mówi- trochę sepleni, wstaje, ubiera się sam, chodzi przy pomocy drugiej osoby, je samodzielnie, załatwia się sam (żadnych pieluchomajtek), po domu jeździ na krzesełku z kółkami. Czekamy na kolejną rehabilitację, od czasu do czasu przychodzi prywatny rehabilitant. Jestem dobrej mysli, ale swoje przeżyłam.
Trzeba się na każdym kroku pilnować i lekarzy też, gdybym tylko to wiedziała wcześniej...