Witam,
Dostałam udaru nieokrwienneego w
listopadzie 2009 r. Rozwarstwienie pr. tętnicy szyjnej= porażenie
lewostronne. Wykonano u mnie zabieg trombolizy (oczywiście w
ostatniejc chwili (dopiero po ok. 6 godz. od udaru, tak późno, bo...
czekałam godz. na karetkę a później w szpit. wszyscy kilk godz.
debatowali co ze mną zrobić? Nikt nie chciał podjąć decyzji, bo to
zabieg ryzykowny i kosztowny. Przweieźli mnie na SObieskiefgo
9dopiero teraz na ygnale) i tam już prof. Dowżenko ponoć dokonał
cudu. Cudem jest to że żyję, chociaż mogło być lepiej . Z drugiej
strony mogło być dużo gorzej. Więc... na razie cieszę się tym co
jest i wytrwale walczę żeby było lepiej... przepraszam za literówki
ale moja lewa ręka żyje trochę"własnym życiem i nie zawsze trafiam w
odpowiednie mojesce na klawiaturze. Kto jak kto, ale Wy mnie chyba
zrozumiecie?
Na początku poprawa była wręcz spektakularna i myślałam, że w takim
tempie to ja szybko będę funkcjonować jak daawniej. Niestety myliłam
się Lewa stopa usztywniła się, palce zzaczęły się podkurczać, co
b. utrudnia normalne chodzenie, lew ręka też jakby nie moja.
CIężka, toporna i taka powolna... O szybkich ruchach mogę zpomnieć,
a zawsze powolność wyprowadzała mnie z równowagi. Generalnie nie
mam kłopottów z mówieniem chociaż mam wrażenie, że moja intonacja
jest nie taka jakbym chciała. Przestałam lubić rozmawiać przez
telefon, a ja zawsze taka gaduła byłam... Co dziwne w mojej
świadomości wszystko jest tak jak było, ale jak zaczynam mówić
czuję, że to nie tak miało być... Strasznie to deprymujące. W
dodatku czuję się jak po mocnym drinku. Dosłownie... Jestem ciągle
taka lekko wstawionaa na smutno, mimo że nic nie piję... niby nie
zawoty głowy tylko takie oszołomienie, ale cholernie ***.
M.in. z tego powodu ciągle nie prubujęsiadaćza kierownicę. WYchodząc
z założenia, ż złowiek na rauszu powinien mieć kierowcę Czy ktoś
z Was miał tak samo? Czy to mija? Lekarka mówi, że powinno, ale
wiecie jak jest: to NIE POWINNO się było zdarzyć a zdarzyło się,
tak? BYłam wesołą, żwawą, dość błyskotliwą, zdrową kobietą i w ciągu
sekundy stałam się chodzącym wrakiem człowieka. Psychicznie
jestem w kipeskim stanie choć trzymam się bo muszę: mam 3 dość
małych dzieci i po prostu inaczej nie mogę, ale łzy same cisną mi
się do oczu. Mam nadzieję, że ktoś z Was się odezwie bo strasznie
długo szukałam kontaktu z ludźmi w podobnym wieku i sytuacji. Może
dodacie mi trochę otuchy. Ja obiecuję, że też postaram się służyć
radą i wspomóc psychicznie, choć sama ległam z gruzach...Łatwiej mi
pisać niż mówić, bo jak mówiłam: w mojej świadomośi nic się nie
zmieniło. TO tylko mój mózg robi co chce, jak chce i kiedy chce...
POzdrawiam wszystkich
GOsia
goska_d@gazeta.pl