Reklama:

Udar mózgu (674)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
25-04-2009, 16:42:00

Witam!
Jestem studentką ostatniego roku pielęgniarstwa. Piszę pracę magisterską na temat przygotowania rodziny osoby po udarze mózgu do sprawowania opieki.
Jeśli ktoś może mi pomóc poprzez wypełnienie ankiety, która jest skierowana do opiekunów osób po udarze mózgu,byłabym wdzięczna.

Mój adres e-mail: grzewka@o2.pl

Ewelina.
gość
25-04-2009, 20:38:00

Jestem gotów ale jak
gość
28-04-2009, 15:32:00


07-04-2009 o 22:04, gość :
Olinka mama byla w spiaczce czy byla przytomna bez kontaktu???

Mama nie była w śpiączce. Ale ma dysartrię, paraliż lewostronny i ataksję. Paraliż właściwie na dziś dzień ustąpił, prawie... Ale dziś dokucza mamie mocna ataksja... Ech... nie wiem, lekarze mówią, że tego (ataksji) nie da się rehabilitować...Pozdrawiam!
Początkująca
07-05-2009, 18:22:00

Mam 54 lata. Już rok mija od udaru niedokrwiennego. Wszystko jest już prawie w porządku. Uważam, że najbardziej w rehabilitacji ważna jest wola walki i pracy samego chorego. Gdy tylko odzyskałam jako taką zdolność spokojnego myślenia (drugi dzień) zaczęłam samodzielnie w łóżku ćwiczyć- choćby napinanie mięśni, prostowanie palców sparaliżowanej ręki zdrowszą ręką, prostowanie stopy(by nie utrwaliły się przykurcze). Na początku wystarcza tylko uparte próby ruchu,sprawdzanie czucia, później radość, że palec drgnął... i tak krok po kroczku. Jakbym oglądała się na fachową rehabilitację, to bym jeszcze nie była samodzielna.
Najgorzej jak są duże zmiany w psychice i depresja. Ale trzeba walczyć, dla siebie, dla swych bliskich.
Udar przeważnie nie boli, cierpią bardziej bliscy. Od zachorowanie wiele czytałam na temat i wiem jedno-mózg ma więcej możliwości regeneracji, niż sądzą lekarze. Serdecznie wszystkich pozdrawiam, życzę wytrwałości i pomyślnej rehabilitacji. Póki życia, póty nadziei.
Aha, chorych nie należy nadmiernie rozpieszczać, litować się nad nimi, wyręczać we wszystkim. Trzeba tu być bardzo rozsądnym-to chorzy muszą walczyć, to im musi zależeć.
Jeśli chodzi o ankiety - proszę przesłać na lena51@interia.pl- w miarę wolnego czasu postaram się odpowiedzieć.
laura50
Początkująca
07-05-2009, 18:24:00

Mam 54 lata. Już rok mija od udaru niedokrwiennego. Wszystko jest już prawie w porządku. Uważam, że najbardziej w rehabilitacji ważna jest wola walki i pracy samego chorego. Gdy tylko odzyskałam jako taką zdolność spokojnego myślenia (drugi dzień) zaczęłam samodzielnie w łóżku ćwiczyć- choćby napinanie mięśni, prostowanie palców sparaliżowanej ręki zdrowszą ręką, prostowanie stopy(by nie utrwaliły się przykurcze). Na początku wystarcza tylko uparte próby ruchu,sprawdzanie czucia, później radość, że palec drgnął... i tak krok po kroczku. Jakbym oglądała się na fachową rehabilitację, to bym jeszcze nie była samodzielna.
Najgorzej jak są duże zmiany w psychice i depresja. Ale trzeba walczyć, dla siebie, dla swych bliskich.
Udar przeważnie nie boli, cierpią bardziej bliscy. Od zachorowanie wiele czytałam na temat i wiem jedno-mózg ma więcej możliwości regeneracji, niż sądzą lekarze. Serdecznie wszystkich pozdrawiam, życzę wytrwałości i pomyślnej rehabilitacji. Póki życia, póty nadziei.
Aha, chorych nie należy nadmiernie rozpieszczać, litować się nad nimi, wyręczać we wszystkim. Trzeba tu być bardzo rozsądnym-to chorzy muszą walczyć, to im musi zależeć.
Jeśli chodzi o ankiety - proszę przesłać na lena51@interia.pl- w miarę wolnego czasu postaram się odpowiedzieć.
laura50
gość
23-05-2009, 21:11:00

witam!
moja babcia 75 lat wczoraj dostała niedokrwienny udar mózgu półkuli lewej...jeszcze jak zabierało ją pogotowie z trudem, ale mówiła...teraz nie mówi nic, ma niewładną prawą rękę i nic poza tym...prawą nogą rusza, mięśnie twarzy w porządku...wszystko rozumie, jak do niej mówimy ściska nasze dłonie tą zdrową ręką...dodam, że babcia choruję na cukrzycę, serce, tarczycę...lekarze nie dają żadnych szans...mówią, że najważniejsza jest trzecia doba...dzisiaj wieczorem nie otwierała w ogóle oczu...czy babcia z tego wyjdzie, biorąc pod uwagę te inne schorzenia? odchodzę od zmysłów...jestem bezradna...tak jestem z nią zżyta...jak myślicie? ciągle mam nadzieję i wierzę, że zdarzy się cud i po tej trzeciej dobie okaże się, że to nie takie straszne? pozdrawiam wszystkich, którzy mają tak chorą, bliską osobę...wspierajmy się! to jest tak potrzebne!
gość
29-05-2009, 12:19:00

Dziś mineło cztery miesiące kiedy tacię pękł tętniak. . Miłą dużo szczęścia „przeżył” . Dziś wrócił do domu;. ....przeżył ale nic nie mówi, niczym nie rusza, jest karmiony przez rurkę. > Rurka w gardle do lepszego oddychania. Jedyne co potrafi robić to mrugać oczami. Szanse na jaki kolwiek powrót do normalnego życia zerowe. Czytając te wpisy mam wrazenie,że większości ludziom się udało a jemu nie. Tak go kocham a nie mogę mu w żaden sposób pomóc.
gość
29-05-2009, 19:33:00

My od 2 dni koczujemy w szpitalu przy mamie po niedokrwiennym udarze. Nic nie mówi, prawa strona sparaliżowana, nie otwiera oczu, chociaz wydaje mi się, że nieznacznie reaguje na to co mówimy. Najbardziej trapi mnie fakt, że zaraz po udarze jeszcze miała otwarte oczy i wydawała dzięki - dzisiaj już tego nie robi. Czy to oznacza pogorszenie stanu?
Błagam dajcie znać, dajcie odrobinke nadzeji!
gość
04-06-2009, 09:40:00

Mój tata przeszedł udar niedokrwienny ponad 2 lata temu.

Zaczęło się od zasłabnięcia (upadł w domu). Potem zawieźliśmy go na pogotowie, miał problemy z dojściem z samochodu do kliniki, tracił równowagę. Nie pamiętał na jakiej ulicy mieszka. Dostał kroplówkę i po badaniach ciśnienia, krwi, cukru, serca itp. wysłano go do domu.
W domu jego stan się pogarszał, w nocy jak wstawał to znowu upadł, nie pamiętał gdzie był i o czym i z kim rozmawiał. Nie wiedział jak włączyć telewizor. Pojechaliśmy do neurologa i znowu do szpitala (na tomografię). Nic nie wykazała. Na moje pytanie wprost: A MOZE to UDAR???? Lekarze mówili, że na pewno NIE.
Tatę badało 3 różnych specjalistów - i dopiero jak zaczął mieć problemy z mową, kojarzeniem, nie wstawał złóżka, był wyjątkowo osłabiony to po wezwaniu karetki zatrzymano go w szpitalu.

Do szpitala wszedł o własnych siłach, a jak zobaczyłam go po 2 godzinach to wyglądał bardzo źle. Pomyślałam, ze naprawdę moze umrzeć. Nic nie mówił, tylko tak i nie. Leżał bardzo słaby pod kroplówką. Dopiero po 3 czy 4 dniach było z tatą lepiej. Najpierw nie pozwalano mu w ogóle wstawać.

Lekarz powedział, ze tata jest w ciężkim stanie (porównał powagę sytuacji do przejścia zawału serca) i że przez kilka dni nie wiadomo jak to się wszytsko kończy i że moze umrzeć. Czas pokaże.

Ale powolutku z czasem było lepiej.

Tak samo jak Ty koczowałam z rodziną w szpitalu, na zmianę, praktycznie ciągle ktoś z nim był.

W szpitalu był prawie 3 miesiące (po neurologii trafił też na rehabilitację). Bardzo schudł, miał paraliż jednej strony ciała,miał straszną afazję, plątał słowa, miał wielkie problemy z pamięcią.

Były takie dni, że jak przyjeżdżałam do szpitala to tata wygladał świetnie, a następnego dnia - jakby się wszytsko cofało. Ale tak jest w tej chorobie.

Teraz jest juz dużo lepiej. Tata ciągle ma problemy z mówieniem, kojarzeniem i chodzeniem. Ale naprawdę wiem, ze wsyztsko mogło skończyć się o wiele gorzej, dlatego jestem bardzo wdzięczna za to że nie czuje się gorzej.


Trzymaj się!
Moja rada: CIERPLIWOŚĆ wobec chorego. To podstawa.


gość
04-06-2009, 13:03:00

Jestem już 9 miesięcy po udarze niedokrwiennym.W szpitalach byłem odpowiednio 3 miesiące 3 dni i prawie 1 miesiąc na rehabilitacji. Liczy się wytrwałość pacjenta , służbę zdrowia znamy wszyscy, trzeba się samemu rehabilitować. Teraz jestem już na rencie to plus naszego systemu że nie każą pracować.Trzeba liczyć na siebie i najbliższych.Życzę powodzenia

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: