Witam.Żona/ 43 lata/ miała udar niedokrwienny 9 marca 2009r. 100m od szpitala.Przewieziono ją na izbę przyjęć gdzie zrobiono tomograf komputerowy który to potwierdził oraz wykazał miernie nasilone cechy uogólnionego
obrzęku mózgu.Została skierowana na oddział wewnętrzny szpitala.Była przytomna miała
niedowład lewej strony.Zaniepokoiło mnie to,że nie została skierowana do najbliższego szpitala z oddziałem neurologicznym,który jest zaledwie 15 km od nas.Na moje pytanie do pani ordynator oddziału wewnętrznego usłyszałem,że nie ma potrzeby ponieważ neurolog
przyjedzie zdiagnozować żonę.Niestety mijały godziny,aneurologa nie było.Żona miała udar o godz.13.00,a o godz.17.00 powiedziano mi
że neurologa tego dnia nie będzie,więc poprosiłem panią ordynator o nr.telefonu do niego lecz dostałem odpowidź,że go nie posidają.
Musiałem sam ustalać nr.telefonu do neurologa i dzwoniąc do niego prosiłem na kolanach aby przyjechał i zdiagnozował żonę,obiecałem pokryć wszelkie koszty związane z jego przyjazdem w końcu się zgodził i przyjechał o godz 19.00,choć ma podpisaną umowę ze szpitalem i powinien to zrobić bezzwłocznie.
Diagnoza sprowadziła się do stwierdzenia,że jest to udar niedokrwienny dokonany,a ponieważ żona jest młoda i silna to za dwa lata zapomnimy,że coś takiego miało miejsce.Na moje pytanie dlaczego nie zostanie umieszczona w szpitalu z oddziałem neurologicznym stwierdził,że za 5-7 dni,a na razie nie ma potrzeby.
W zaleceniach nakazał odstawienie Cavintonu do 4-5 doby co mnie bardzo zaniepokoiło ponieważ jest to lek stosowany przy udarach niedokrwiennych mózgu.Ja jednak postanowiłem umieścić żonę w szpitalu z oddziałem neurologicznym.Na drugi dzień powiedziałem
pani ordynator,że jest przygotowane miejsce na oddziale neurologicznym w szpitalu w Nowj Soli,jednak pani ordynator zabroniła mi przetransportować żonę do szpitala ponieważ istnieje
zagrożenie życia i najpierw muszę żonę ubezwłasnowolnić,a dopiero za nią decydować.Nadmieniam,że żona była świadoma,rozmawiała z nami, z panią doktor.Nie mogę do dziś zrozumieć jej decyzji.Dowiedziałem się,że nie miała prawa tak postąpić.W rozmowie,którą przeprowadził neurolog ze szpitala w Nowej Soli z panią ordynator również potwierdził,że są przygotowani na przyjęcie żony na swój oddział.Jednak po następnej rozmowie z panią ordynator,podtrzymała swoją decyzję o
ubezwłasnowolnieniu żony.W trzecim dniu od wystąpienia udaru stan żony zaczął się gwałtownie pogarszać.W nocy zaczeła tracić przytomność,o czym natychmiast powiadomiliśmy pielęgniarkę i poprosiliśmy o wezwanie lekarza,jednak pielęgniarka stwierdziła,że żona dostała silne środki przeciwbólwe i mocno śpi i nie ma potrzeby wzywania lekarza.Lekarka pojawiła się dopiero rano o godz.6.00 i stwierdziła,że żona straciła przytomność,zapadła w śpiączkę,zaczęły się problemy z oddychaniem w rezultacie żona
trafiła na oddział intensywnej opieki gdzie została podłączona do respiratora.I wtedy lekarz z intensywnej opieki poinformował mnie
że mogę żonę zabrać w każdej chwili, jeśli tylko znajdę szpital,który
podjął by sie dalszego leczenia żony.Spytałem dlaczego dopiero teraz gdzie stan jest beznadziejny.Dlaczego nie pozwoliła na to wcześniej ordyntorka oddziału wewnętrznego?Co ją kierowało?
Duma,ambicja?Żona zmarła 18 marca 2009r nie odzyskując przytomności.Miała 43 lata.Sądzę,że popełniono wiele błedów.Posiadam całą dokumentację szpitalną.Co mam robić?
Nie mogę się z tym wszystkim pogodzic.Może doradzicie?Pozdrawiam Mirek.