Witam wszystkich!
Mam 35 lat i mam podobne problemy. Podobnie, jak ktoś tu napisał, odkąd pamiętam. W dzieciństwie zaczęło się od silnego mrugania, wręcz zaciskania powiek. Mam to do dziś. Podobnie moja starsza o 3 lata siostra. U niej widzę to intensywnie nawet teraz, choć w dzieciństwie chyba tego wcale nie maiała. Ja z kolei miałem różne wersje takich "tików". Jedne się kończyły, drugie pojawiały. Większość z nich, podobnie jak i mruganie, kojarzę jako nieodpartą potrzebę naprężania mięśni. Był czas, kiedy co chwilę otwierałem szeroko buzię tak, aby poczuć naprężenia w kącikach ust. Innym razem zginałem ręce w łokciach, aby poczuć ucisk na mięśnie w okolicach stawu łokciowego. Zawsze był to dla mnie problem. W podstawówce, chyba w 4 klasie, moja mama zabrała mnie do okulisty. Wcześniej wszyscy mnie pytali, czy mnie oczy bolą. Okulista niestety zbadał mnie od niechcenia. Założył jedno szkiełko: odpowiedziałem, że źle widzę. Założył drugie: odpowiedziałem, że jest lepiej (myślałem "lepiej, niż poprzednie szkiełko"

. Potem coś zaczął szukać, pisać, i pożegnał nas wręczając receptę na okulary. Byłem na niego wściekły, ale za mały i za mało odważny i pewny siebie, aby mu to od razu powiedzieć. Nie pamiętam też, czy powiedziałem to mamie. Dla niej i tak pan doktor (i ksiądz) mimeli największy autorytet, więc na nic by się to nie zdało. Lekarz wie lepiej. Mama kazała mi nosić okulary do szkoły. Były nieodpowiednie dla mnie, więc kręciło mi się od nich w głowie, bolała mnie głowa, i niewiele widziałem. Mówiłem mamie, ale lekarz przecież wie lepiej. Po kilku dniach wychodziłem z domu w okularach, a za rogiem chowałem je do teczki. Nie potrzebowałem ich.
Teraz skupiłem się na tym problemie, ponieważ mój syn (niecałe 3 latka) mruga tak samo, jak ja. Chcę mu pomóc, ale nie wiem jak. Podobno jest to genetyczne. Nie chcę popełnić błedu moich rodziców, tym bardziej, że sam to miałem i mam, i wiem, że otoczenie na to reaguje (rzadko przychylnie). Tutaj chyba niewiele się dowiem. Mi to już nie przeszkadza. Mam tego świadomość, ale niewiele osób mi to mówi (może z grzeczności?) A może u mnie minął już wiek, kiedy najważniejsze było podobać się otoczeniu, a głównie dziewczynom i ze wszystkich stron wyglądać i pokazywać się jak najlepiej? Powiem wam jedno: jeśli ktoś was nie akceptuje takimi, jaikmi jesteście, to jego problem. może po prostu na was nie zasługuje. Nie kocha się innych dla "czegoś", co mają, posiadają... Kocha się pomimo wszystko. Kocha się zatracając samego siebie.
Uszy do góry!
P.S.
codziennie, gdy np. zmywam naczynia, opieram co chwilę palce rąk o zlewozmywak aż poczujęsilne naprężenie ścięgiem i mięśni. Gdy biorę prysznic rozdziawiam gębę. Często stukam się łokciem o biodro idąc ulicą. Mam po prostu taką potrzebę, której nie kontroluję.