Witam was!
Mam na imię Monika, mam 17 lat i od 8 lat miewam "ataki"-silne uczucie dejavu, jakby przymusowe myśli , nie jestem wtedy świadoma siebie, tego że jestem , nie słyszę ludzi którzy są naokoło mnie i do mnie mówią, zlewam się potem i czuję lęk, jakby wychodzenie z ciała. Nie wiem ile te stany trwają, może z 10 sekund, trudno mi powiedzieć. Po napadzie nie pamiętam co się ze mną działo. Po nich czuję się bardzo słabo i momentalnie zasypiam. Czuję się po nich odrealniona jak w innym świecie i wszystko naokoło wydaje mi się być dziwne i nieznajome albo rzeczy których nie znam wydają się być znajome. Te napady mam raz w miesiącu jak w zegarku. I wtedy muszę położyć się do łóżka i próbuję wszystko przespać, ale one wybudzają mnie nawet ze snu. Nie idę wtedy do szkoły, udaję że to jakaś gorączka i przeziębienie.
Potem napady mijają i wracam z entuzjazmem z powrotem do życia, szkoły nauki i spotkań z przyjaciółmi. Ale jest jeszcze jeden problem. Mam poważne problemy z pamięcią, takie naprawdę ponadprzeciętne.. Zapominam tyle rzeczy na raz, łącznie z materiałem do szkoły, imieniem przyjaciółki, utworem na gitarze który grałam z 500 razy, albo CAŁKOWICIE zapomniałam treść książki łącznie z imieniem głównego bohatera (dostałam 1 ze sprawdzianu z treści tydzień po przeczytaniu :( ).
Chodzę na terapię do psychologa który twierdzi że mam padaczkę, bo innego takiego pacjenta z padaczką skroniową.
Ostatnio miałam 21 ataków i rodzice zawieźli mnie do szpitala. W szpitalu miałam jeszcze jeden, i koniec, czułam się tylko wyczerpana, ale dobrze już było. Na następny dziń EEG, i nic nie wykazało. Lekarze stwierdzili że moje objawy znalazłam sobie w internecie i tylko udaję że je mam, że to są urojenia i jeszcze silna nerwica. Zaproponowano mi psychiatryk.
Rodzice mnie nie zabiorą do neurologa bo też uważają że nie mam żadnej padaczki, sama iść nie mogę bo większość lekarzy uznaje mnie za małe dziecko niezdolne do wypowiedzenia się na swój temat (niejednokrotnie odmówiono mi wizyty samemu).
Jestem w kropce. Psycholog mi nie pomaga, bo moje samopoczucie jest w porządku i nie mogę znaleźć "problemu psychicznego" który powoduje moje ataki.
Mimo że jest ciężko, to nie poddam się, nie ma mowy!
Skoro stwierdzono mi chorobę psychiczną, no to trudno, ale skoro żyłam z tym 8 lat no to czemu ma mi się nie udać żyć tak dalej?
Proszę was o radę!
pozdrawiam!