Wnuczek z tej strony - dziękuję za pamięć! W międzyczasie było wiele nagłych zwrotów akcji (początkowo sprawdził się ten scenariusz "radioterapia ruszy za 3 tygodnie" tak jak się obawiałem w poprzednim poście i dziadek dopiero za parę dni ruszałby z leczeniem, ale udało mi się wyprosić o dwa tygodnie bliższy termin wykonując mnóstwo telefonów do koordynatorów), ale sumarycznie wszystko poszło dobrze i dziadek jest już w trakcie radioterapii :) Niestety w dąbrowskim szpitalu mają procedury, żeby na radio przy guzach mózgu brać tylko stacjonarnie więc nie udała się opcja z dojazdami i dziadek musi przebywać w szpitalu, ale radio trwa już 2 tygodnie więc 1/3 za dziadkiem ;) Czuje się dobrze i ćwiczy sprawność więc oby tak dalej.
Jedyne co mnie niepokoi to że początkowo zarówno na konsylium w szpitalu gdzie była operacja, jak i na konsylium kierującym na oddział już w Dąbrowie, zalecono radioterapię + chemioterapię, a na oddziale zdecydowano, by na razie odłożyć chemioterapię na bliżej nieokreślony termin... Tłumaczono to tym, że nie chcą, żeby za bardzo spadły białe krwinki, co mogłoby wystąpić przy jednoczesnej chemii i radioterapii, ale już drugi tydzień robiono dziadkowi badania krwi i wszystko jest w porządku, a nadal obowiązuje wersja, że chemia zostanie chyba rozpoczęta dopiero po zakończeniu radioterapii przez dziadka :/ Jest się czym martwić? Z tego co czytałem, standardowym protokołem jest równoczesna radio- i chemioterapia i w badaniach, które czytałem, wszędzie taka opcja była oznaczana jako ta preferowana - z drugiej strony słyszałem niejednokrotnie o ludziach, którzy też zaczynali chemię dopiero po radio. I sam już nie wiem, czy jest się czym martwić, czy taka przesadna ostrożność ze strony szpitala nie jest powodem do niepokoju... Spodziewałem się po prostu ruszeniem z oboma typami leczenia, tym bardziej że lekarze też to potwierdzali, i trochę się zaskoczyłem zmianą planów na oddziale.