Witam ,weszłam z ciekawości czy ktoś pisze o tej chorobie i widze ze zainteresowanie jest ogromne. Moj tata niestety tez ma glejak 4 stopnia (podobno najgorszy),zachorował z 3 lata temu,wykryli u niego oponiaka,pozniej usuneli i wszystko bylo ok,bo to guz ale niezłosliwy. Po jakims czasie lekarz powiedział zeby przyjsc z tata na badanie czy nic sie nie dzieje ,no i zaczelo sie dziac. Wykryto u taty glejaka ,mial 2 operacje,ale niestety glejak ma to do siebie ze odrasta :( po 2 operacji lekarze dawali mu 3 miesiace zycia,ale wyslali go do zielonej gory na naswietlanie,niestety tam nie chcieli go przyjac bo wykryto krwiaka w glowie i trzeba bylo usunac. Zawizlismy do szpitala i lekarze powiedzieli nam ze niewiadomo czy przezyje 3 operacje. Minelo niecale 2 lata i zyje, ale jak :( Cierpi bardzo,nie chodzi,ma sparazlizowana cala prawa strone i z pamiecia bardzo kiepsko,malo mowi,bo zapomina slowa. Miesiac temu lekarz sam przyjechala do nas i zaproponowal hospicjum,my nie chcielismy,nie mielismy sumienia zeby tate oddac,ale tata sam powiedzial ze chce bo w domu sie medzy. Codziennie chodzimy do niego i serce sie kraja jak patrzymy na niego. Smutny bo jest swiadom a do tego od tygodnia ma silne bole reki,jakies ataki,mocne skurcze , na szczescie w hospicjum jest cudowna opieka ze nie martwimy sie ze ktos mu nie pomoze,ma podawane kroplowki,leki znieczulajace. Mamy pieska Yorka suczke i jak ja tam zabieramy to chociaz wtedy widzimy u niego usmiech,a jest jego coraz mniej :((
Nelka :(