Witam,
z zawrotami głowy walczę od prawie 20 lat. Nauczyłem się jakoś sobie radzić. Ale i tak co jakiś czas mam duże nasilenie tych nieprzyjemnych objawów i wtedy zaczynam wędrówki po lekarzach. Wyniki wszystkie miewam dobre (krew, mocz). Wizyty u laryngologa, neurologa też nic nie wykazywały. Oprócz zawrotów głowy dokucza mi uczucie takich "miękkich" nóg przy chodzeniu, czasem lekki ból z lewej strony klatki piersiowej. Szybko się męczę, a rano dobudzenie graniczy z cudem. Trwa to ok. tygodnia. W okresach dobrego samopoczucia zawroty zdarzają się np. w przypadku dużego wysiłku (jazda na rowerze, bieg) lub w dużych supermarketach
Teraz właśnie od kilku dni walczę z tym paskudztwem. Jak zwykle krew, mocz OK. Ale neurolog zauważył, że jestem trochę "nadpobudliwy". Zalecił magnez i ograniczyć czarną herbatę. Ponadto zwrócił uwagę, że na takie objawy może mieć wpływ problem z odcinkiem szyjnym kręgosłupa i tutaj przypomniałem sobie, że ok. pół roku temu robiłem RTG tego fragmentu (zlecił mi to ortopeda, gdy uskarżałem się na ból w plecach przy skręcaniu głową...). Jutro wybieram się do kinezyterapeuty. Mam wielką nadzieję, że to będzie koniec moich problemów. Jeżeli jednak nie, to wtedy idę do psychiatry - być może to jakaś nerwica czy depresja. Sam już nie wiem...
O ile do tej pory sobie jakoś radziłem... To teraz jestem zdecydowany usunąć to z mojego życia raz na zawsze.
Może znajdzie się ktoś, kto potwierdzi, że pomogły mu zabiegi kinezyterapii, gdyż wtedy będę "cierpliwszy" w oczekiwaniu rezultatów, a zdaję sobie sprawę, że może to potrwać.
Pozdrawiam wszystkich "zakręconych"