Taaak, "najlepsze" są te przepychanki między fizjoterapeutami a lekarzami: ci pierwsi każą ćwiczyć, bo "operacje za często wykonuje się niepotrzebnie", a lekarzom na słowo "fizjoterapeuta" wypływa na twarz kpiący uśmieszek.
Ja mam też i taki problem, że nie potrafię rozpoznać, które z moich dolegliwości są spowodowane kręgosłupem, a które ewentualnie czymś innym.
Pisze Pan o bólach mięśni karku i ramion - też je odczuwam, u mnie to podobny ból jak przy zakwasach. Często boli mnie cała górna połowa klatki piersiowej z przodu i z tyłu, mam takie uczucie "zmęczonych pleców", jakbym ciągle ciężki plecak na nich dźwigała... Pośladki i uda też mnie pobolewają w podobny sposób. Najsilniej odczuwam to rano, zaraz po wybudzeniu się. W ogóle najgorsze u mnie są poranki, szczególnie w te dni, kiedy mogę dłużej pospać, tak jakby samo leżenie mi szkodziło. Zawsze się cieszyłam na weekend czy święta, a przez te dolegliwości zaczęłam się ich obawiać...
Lekarka podejrzewała, że może to
fibromialgia, borelioza, zapalenie stawów, inne rzeczy których nazw nie zapamiętałam, ale badania tych podejrzeń nie potwierdziły.
Pisze Pan też o słabych rękach i nogach - to także mi się zdarza, chociaż częściej (prawie non stop) miewam coś, co określiłabym jako uczucie sztywności. I raczej w mięśniach niż w stawach.
Lekarze czy inni specjaliści nie bardzo reagują na te moje zwierzenia, ewentualnie właśnie wyślą na jakieś badanie, ale po stwierdzeniu, że wyniki są w normie tracą mną zainteresowanie. Czuję tyle różnych dziwnych rzeczy w moim ciele, że aż nieraz wstydzę się o nich mówić, bo oni tylko tak PATRZĄ.
Rozpisałam się znowu, ale internet to jedynie miejsce, gdzie można. Wszyscy mówią "idź do lekarza, tylko on ci powie co ci jest", ale to g***o prawda. Zaczęłam rozumieć ludzi leczących się u znachorów i innych takich.