Ja swoje wirusowe
zapalenie mózgu przeszedłem w 2005 roku, jedna z genez to najprawdopodobniej przechodzone infekcje, grypy, itp.
A zaczęło się tak: pewnego niedzielnego ranka (po ataku kamieni w woreczku żółciowym z którym walczyłem całą noc) obudziłem się i byłem mało kontaktowy i przeleżałem cały dzień ciągle śpiąc lub pytając się w kółko o to samo. W poniedziałek zawieziono mnie do szpitala i tam na neurologii po badaniu płynu rdzeniowo-mózgowego stwierdzono co mi jest. Potem był rezonans i
eeg .
Trzy tygodnie w szpitalu, które zmieniły moje życie.
Było ciężko, w szpitalu zapominałem nawet co przed chwilą zjadłem, jak szedłem do WC to powtarzałem sobie ciągle nr pokoju (bo tam jest moje miejsce = bezpieczeństwo).
Wcześniej bardzo intensywnie pracowałem byłem prawą ręką szefa (wszystko ja lub przeze mnie i nic beze mnie) - sprawiało mi to przyjemność, jeżeli pracę można kwalifikować jako coś przyjemnego

.
Dzisiaj jest w miarę OK paru rzeczy nie pamiętam kompletnie, kilka spraw mi opowiedziano i wydaje mi się, że je pamiętam.
Po trzech latach pilnuję się, nadal dużo zapisuję, co mam zrobić itd., piszę nawet w kalendarzu coś na wzór pamiętnika ponieważ łatwiej mi argumentować w firmie moje tezy jak mam je zapisane - bo utarł się taki obraz, że ja mogę nie pamiętać, itd. itp. (nasłuchałem się wiele w pracy, nieraz było mi bardzo przykro, nawet słyszałem takie ***, że się nie uśmiecham a jak mam się uśmiechać jak zewsząd zamiast słów otuchy słyszę, że zapominam, że tam ktoś gdzieś wychodził z tego tyle lat i nie wyszedł itd. itp.).
Bardzo odczuwam zmiany pogody, zmęczenie (brak snu co wcześniej było niestety normą) w firmie miałem kilka wpadek, że zapomniałem o czymś ważnym – spotkaniach, telefonach - ale to też przez własną głupotę bo chciałem zrobić kilka rzeczy więcej i za dużo a przez to byłem bardzo zmęczony = nie wyspany i rano miałem dziury).
Lekarze opowiadali, że dobrze dla mnie dla mojej
rehabilitacji jest to, że pracuję „głową”, bo to stymuluje rozwój połączeń między neuronami. Wiele rzeczy z racji wykształcenia i inteligencji wykonuję automatycznie i czasami jak mało się koncentruję na danej rzeczy mam problem, np. aby coś odtworzyć. Generalnie tezy, pomysły, wnioski konstruuję bardzo logicznie.
Zauważyłem, że muszę na pewnych rzeczach mocniej się koncentrować; nie mogę robić tak jak kiedyś „siedmiu” rzeczy naraz, jeszcze z kimś rozmawiać i np. słuchając co w korytarzu przelotem wspomniał szef na inny temat .
Miewam problemy bardziej emocjonalne :
1. dlaczego ja,
2. kiedyś mogłem jak napisałem wyżej ciągnąć siedem tematów jednocześnie,
3. ciągle walczę z utartymi po chorobie stereotypami co do mojej osoby,
4. uczulony jestem na słowo „tylko nie zapomnij”
5. że nie jestem już nr 1 w firmie (może jest to nieracjonalne ale kiedyś ogrom spraw spoczywał na mnie a dzisiaj jest to podzielone i powinienem się cieszyć, że część obowiązków zeszła ze mnie ale w podświadomości odbieram to - może niesłusznie- jako coś związanego z degradacją ?? - kto czytał książkę Spencera Johnsona pt.: "Kto zabral mój ser" może będzie wiedział o co mi chodzi - ktoś zabrał mój ser i nie potrafię sobie znaleźć nowej ścieżki.
Dzisiaj z perspektywy czasu czytając wypowiedzi na tym forum widzę, ze i tak mi się upiekło ale z racji charakteru (typowy zodiakalny RAK) walczę z wieloma sprawami a może powinienem przyjmować je łatwiej i prościej.
pzdrw, w z poznania