Mam 39lat ,męża i dwie córki, ćwiczę i będę ćwiczyć, ale jestem już zmęczona, walczyłam z guzem, a teraz z niepełnosprawnością. Mój lekarz podejrzewał,że to wysciółczak,a czekałam tyle,bo pisałam podanie do szpitala dziecięcego o zgodę na operację. Tam mieli odpowiedni sprzęt, żeby mój lekarz nie uszkodził mi nerwów. I zanim wykryto u mnie guz, to trwało 3 lata,neurlodzy mówili, że nic mi nie jest,aż jeden mi uwierzył,a raczej znał się na swojej pracy. Dlatego mój neurochirurg stwierdził, że jest łagodny, bo jak by nie był to już bym nie żyła. Nie martw się będzie dobrze, może będziesz mogła chodzić od razu, każdy jest inny, ja mam problem, ale Ty nie musisz go mieć. Pozytywne nastawienie to podstawa