W opisie MRI męża z czerwca było jedynie podejrzenie wysciolczaka i żaden z lekarzy, z którymi rozmawialiśmy nie miał co do tego specjalnych wątpliwości. Opisu z Bydgoszczy sprzed i po operacji jeszcze nie dostaliśmy. (Za chwile prawda i tak wyjdzie na jaw w badaniu histopatologicznym.) Konsultowaliśmy się wcześniej z lekarzem z USA (byl to neurochirurg i neuroonkolog w jednym) i on jedyny zasugerował, że ewentualnie mógłby to tez jeszcze być gwiazdziak, ale chyba głownie ze względu na umiejscowienie i twierdził, ze gdyby się okazało ze to gwiazdziak to nie będzie go można wyciąć (sugerował zrobienie w pierwszym podejściu biopsji, ale w PL każdy z lekarzy od razu kierował męża na operacje). My stwierdziliśmy, ze zaufamy dr Furtakowi i poddamy się temu, co on postanowi i nie żałujemy tej decyzji. Cokolwiek to było zostało wycięte. Tylko teraz oczywiście pozostaje pytanie co będzie dalej…
Do osoby, który czeka na operacje: jeśli dobrze pamietam nie ma Pan na razie żadnych objawów i guz jest niewielki, wiec myśle, ze można śmiało założyć, ze po operacji będzie tak samo jak teraz, tylko nie będzie guza:) Zasada jest ponoć taka, ze jeśli się przychodzi o własnych siłach na taki zabieg (tj. bez poważnych niedowładów) to po zabiegu powinno się również wyjść o własnych siłach. Oczywiście potrzeba do tego dobrego neurochirurga. Mój maż po operacji czuje się na razie zmęczony (wiadomo) i ma obolałe mięśnie pleców i wrażliwe na dotyk nogi, ale z każdym dniem jest zdecydowanie lepiej (a operowany był w tym tygodniu). Jego guz był bardzo duży, a normalnie chodzi (tylko na razie oczywiście wolno) i wszystko czuje. Także nie ma się co martwić, będzie dobrze. Niestety czekanie na histpat pewnie będzie wykańczające psychicznie, ale na to niczego nie poradzimy. Poza tym może u Pana będzie klasyka gatunku i lekarze nie będą mieli wątpliwości co wycięli. Proszę miło spędzić święta i potem wziąć sprawę na klatę. Będzie dobrze.