Witam,
Obserwuje forum od pewnego czasu i uznałem, że podziele się moimi zmaganiami z wyściółczakiem.
A więc obecnie mam 22 lata, wszystko zaczęło sie w lutym 2019.
Na początku zaczęło się niewinnie, lekki ból w pośladku, nic specjalnego, myśłalem, że to rozchodzę, ale po tygodniu nadal bolało i coraz mocniej, po 2-3 tygodniach poszedłem do lekarza rodzinnego - i tak byłem leczony na rwe kulszową... Tabletki, zastrzyki i tak w kółko, ból coraz mocniejszy, oba pośladki, kość ogonowa, uda. Raz bywało lepiej, a raz gorzej, po prostu dochodziło do tego, że nie potrafiłem się ruszać. Nie potrafiłem w ogóle unieść nogi do góry (Objaw Laseque'a), kaszel, kichanie czy śmiech powodował mocny, ostry, przeszywający ból.
Nagle na okres wakacji poprawiło sie, brałem tabletki i było okej, aż do czasu... Po wakacjach znowu się zaczeło, ale było już tragicznie - za dnia dało się jakoś funkcjonować, ale kiedy nadeszła noc... była tragedia. Z bólu nie potrafiłem zasnąć, a nawet jak udało mi się zasnąć to ból i tak mnie wybudzał. Nie potrafiłem nawet normalnie leżeć, byłem jak opętany. Silne tabletki oraz zastrzyki nie przynosiły ukojenia, zamiast spać jeździłem na pogotowie, gdzie dostałem kolejne zastrzyki.
W międzyczasie bywałem u paru neruologów, ale nikt nie potrafił wyjaśnić i chyba nie wierzył w ten mój ból... Ale w końcu trafiłem na takiego, co się zainteresował - zlecił rezonans. Poszedłem do kolejnego neurologa z wynikami i co? - "Torbiel Tarlova", Pani zleciła mi rehabilitacje, po której było gorzej... Kolejny neurolog potwierdził "Torbiel Tarlova", uznałem, że to musi być chyba to. Jednak było już całkiem źle, byłem wymęczony, bez snu od miesięcy, nie potrafiłem oddać moczu...
Zacząłem brać Buprenorfine, najpierw w tabletkach podjęzykowych, a później w plastrach - troszkę pomagało, ale nie jakoś bardzo.
W lutym 2020 roku trafiłem do kolejnego lekarza i to była najlepsza decyzja w życiu - przebadał mnie, obejrzał rezonans, podejrzewał wyściółczaka, od razu skierował do szpitala na operacje.
Wynik histopatologiczny potwierdził, że był to wyściółczak, a dokładnie "myxopapillary ependymoma". W czerwcu zaczałem radioterapie, 30 naświetlań fotonami X (całkowita dawka 54 Gy)
A tutaj kilka słow z rezonansu: W obrębie kości krzyżowej w kanale kręgowym na poziomie S1 oraz S2 widoczna jest struktura lito-torbielowata o wymiarach 11 x 17 x 33 mm
Jestem już prawie rok po operacji i jakieś pół roku po radioterapii, w lutym mam pierwszą kontrole. Teraz czuje się dobrze, mógłbym powiedzieć, że cudownie, ale nie wszystko od razu, trochę mineło zanim doszedłem do siebie. 2-3 miesiące temu jeszcze nie potrafiłem podskoczyć ani biegać, nadal czułem ten ból, ale teraz jest lepiej. Nie jest idealnie, po dłuższym wykonywaniu czynności takich jak, bieganie, skakanie, schylanie czy podnoszenie czuje jakby ten ból powracał, ale Pani z Onkologii mowiła, że potrzeba czasu, nie ma gwarancji, że te bóle znikną lub zostaną. Trzeba czekać, a póki co unikać takich czynności.
Nie jestem pewny czy wszystko dobrze opisałem, ale jeśli ktoś ma jakieś pytania dodatkowe o przebieg choroby, rzeczy z nią związane, pytania o operacje/radioterapie, śmiało można pisać, postaram się odpowiedziec na każde pytanie.
Wszystkich życzę zdrowia!
Jacek.