Witajcie, nazywam się Dominika. Jestem córką 50-letniego taty. Tata z dniem 30 grudnia uległ poważnemu wypadkowi, mianowicie uznał urazu mózgu. Hipoteza zdarzenia ma wersję, że tata został uderzony przez kogoś. Został uderzony około godziny 18 został znaleziony przy swoim grażu około godziny 21 z bardzo zmarźniętym organizmem.
Złamanie kości ciemniowej, stłuczenie poważne płata czołowego, dwa
krwiaki, utrzymujący się
obrzęk mózgu. Tata początkowo przebywał w szpitalu na neurochirurgii w Łodzi w szpitalu im.Barlickiego. Tam obyło się bez operacji. Krwiaki wchłonęły się. Tata został przewiziony po około 2 tygodniach do szpitala w Brzezinach na oddział neurologiczny.
Z początkiem wypadku nie było z tata żadnego kontaktu, oprócz łapania nas za ręke, mrugnięcia okiem. Po około tygodniu zaczął otwierać oczy- wzrok mętny. Po przewiezieniu do Brzezin tata zaczął odpowiadać mniej więcej na pytania : ":tak" "nie". Dodam, że tata przez ten cały okres był przywiązany do łóżka pasami, ponieważ chciał się podnosić, wstawać, był dość agresywny. W szpitalu w Brzezinach, tata zaczął więcej kontaktować. Często nie poznawał mnie, brata czy żony. Bywały momenty dobre i złe. Tata natomiast wciąż był agresywny. Wyrywał się, kazał się odpinać z pasów, bluźnił, wyzywał, pluł, groził mi i mamie śmiercią po powrocie do domu. Z opinii lekarza dostałam informację, że tata dostaje leki uspokajające, ale jak widać nie działały. Po dwu tygodniowym pobycie lekarka taty stwierdziła, że wypisze pacjenta do DOMU. Agresywnego, niechodzącego. Byłam z mamą w szoku. Jesteśmy dwoma kobietami, mieszkającymi z tatą, i obawiałyśmy się o własne, życie. Dodam, że tata przed wypadkiem, był osobą niezwykle silną i wysportowaną. Na szczęście i nieszczęście tata został w tym szpitalu, zarażony bakterią, układu jelit. Częste biegunki etc. Wylądował w szpitalu w Łodzi na oddziale zakaźnym im. Biegańskiego. Tam tata stał się zupełnie innym człowiekiem, wiemy, że dostał lek o działaniu psychotropowym . Uspokojony, nie agresywny, co prawda majaczy, posiada zwidy, ale jest w większym logicznym kontakcie. Lekarz prowadzacy badając tatę stwierdził, że kontaktu spójno słowno-logicznego nie ma z tatą. Nadal nie jest rehabilitowany fizycznie, chociaż jest sprawy ( leży od półtora miesiąca) Piszę do was z prośbą o poradę, ponieważ wiem, że tata będzie miał konsultację psychiatryczną, i to tak na prawdę wszystko od niej zależy. Jestem ciekawa i pełna nadziei, że ktoś podpowie mi, czy miał taką sytuację, czy są szansę na wyzdrowienie, na powrót do normalności psychicznej taty, oraz jak długo może to trwać. Czy taka osoba całe życie bedzie przyjmować leki psychotropowe? Czy to konieczne?
Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.