witam , czy mój mąz walczy ?????hyyyymm.walczył ,walczył od początku ,bardzo chetnie ćwiczył ,starał sie bardzo mimo ,ze dla niego była to bardzo ciężka praca ,efekty były ogromne,,mimo ,ze lekarze mówili ,ze do końca bedzie leżał jak roslina ,ale sie nie poddawałam. Do domu przywiozłam go dopiero po 10 miesiacach, cały czas przebywał n w osrodku rehabilitacyjnym ,w domu woziłam go na rehabilitacje z przerwami na nastepny ośrodek rehabilitacyjny, Efekt był taki ,ze On "urodził sie" w tym pierwszym osrodku ,przystosowanie do domu było bardzo trudne ,ale tez sie udało. Nastepne rehabilitacje juz nie dawały tak widocznych efektów ,ale nadal ćwiczylismy /tzn.On i rehabilitant , bo ze mna niestety nie chciał/ . z biegiem czasu poprostu przyzwyczaił się ,ze tak trzeba i ćwiczył ,ale do osrodka ,juz niestety nie chciał jechac. Ja nadal sie nie poddawała i walczyłam z nim , ze słuzba zdrowia i z kim sie tylko dało. i walczę nadal ,ale w tej chwili jest to walka tylko o to ,aby nie stracic tego co przez wszystkie te lata zostało wypracowane, gdyz stan jego bardzo sie pogorszył ,gdyz doszła bardzo poważna choroba serca,która powoduje ,ze uszkodzenia mózgu ,które były olbrzymie po pierwszym udarze ,jeszcze sie pogłębiaja. W chwili obecnej ćwiczy tylko gdy rehabilitacja jest w domu,ale widze ,ze robi to bardzo niechetnie, a poniewaz mówi tylko "no,no ***" /nigdy nie przeklinał ,ale jest to słowo zastepcze/ ,więc pokazuje ręka ,ze juz tyle lat cwiczy , bierze leki i nadal jest niesprawny......,ja jednak nadal sie nie poddaje ,juz nawet nie z powodu powrotu jego do zdrowia ,tylko walcze o to ,aby sie nie połozył, Wiem ,ze lepiej juz nie bedzie i pogodziłam sie z tym ,chociaz jest to bardzo trudne,ale jest ze mną . Mimo ,ze wymaga opieki 24 godz na dobe i umysł ma piecioletniego dziecka ,to nie poddam sie. Proponuję zabrać mame do neuropsychiatry , On powinien cos doradzic ,ewentualnie stwierdzi przyczyne mamy niecheci do dalszych ćwiczeń i leczenia . Wiem ,ze trzeba bardzo duzo cierpliwosci ,o kasie nie wspomne, ale musicie próbowac , bo jest to osoba najbliższa i któz ma o nia walczyć jak nie TY? Próbuj wiec jeszcze ,cuda się ponoc zdarzaja, a moze cos drgnie. Przy ostatnim pobycie w szpitalu meza / na serce/ ,wezwałam psychiatre ,który stwierdził ,ze ......"jest to człowiek ,który nie chce życ" i co????? mam go zostawic ,lub oddac do jakiegos osrodka ???? NIE , mimo ,ze jest mi bardzo ciezko ,momentami juz nie daję rady ,opiekuje sie mężem sama ,bez zadnej pomocy ,to póki mi sił starczy nadal bedę walczyc i rehabilitować . Ale sie rozpaplałam A mamie załatwiaj na fundusz ,bardzo duzo Oni mogą tylko trzeba sie dobrze nadeptac, ,bo bez rehabilitacji wszystko klapnie i bedzie jak roslina ,a to juz jest najgorsze. Jezelii chociaz troszke pomogłam to sie ciesze ,pytaj o wszystko chetnie odpowiem ,bo napatrzałam sie ,oj napatrzałam na tych biednych udarowców ,a że jestem osoba ciekawska ,to i duzą wiedze zdobyłam z róznych zródel .Zaznaczam jednak ,ze nie jestem ani leakarzem ,ani pielegniarka ,wszystko co wiem to z zycia wziete. Przepraszam ,za tak długi elaborat ,ale moze cos pomoze . Głowa do góry i do dzieła.Powodzenia. pozdrawiam cieplutko