Mój mąż we wtorek miał operację,ale od początku.Od połowy marca skarżył się na
bóle głowy.Na początku kwietnia zamknęło się lewe oko i dostał zeza rozbieżnego.Trafił na neurologię,gdzie miał robione badanie TK,rezonans,angiogaf i
eeg.Żadne nic nie wykazało,więc zdiagnozowano porażenie nerwu okołowzokowego III.Po wyjściu ze szpitala po jakichś dwóch tygodniach dostał ataku silnego bólu,stracił przytomność i wezwaliśmy pogotowie.Na SORze po wykonaniu kolejnego TK nie stwierdzono tętniaka i posłano do domu z zastrzeżeniem od neurologa,że są to
NERWOBÓLE i musimy się udać do psychiatry,bo byliśmy jeszcze przed ślubem i on niby się tym denerwował.We wtorek miał dwa kolejne ataki i znowu na pogotowie.Tam stwierdzono PĘKNIĘCIE TĘTNIAKA i w stanie krytycznym przewieziono na operację do szpitala wojewódzkiego.Mąż miał 4 punkty w skali Webbera i gdyby nie to,że jest młody,nie operowaliby go.W tej chwili opuchlizna z głowy i twarzy schodzi,dzisiaj odłączyli respirator,mąż cały czas bardzo mocno rusza lewą stroną,wyrywa kroplówki i musiał być związany pasem.Do dzisiaj prawą stroną nie ruszał,ale zaczął podnosić rękę i znowu kroplówki wyrywać,więc też związali.Jutro mają robić TK,czy obrzęk schodzi.
Powiedzcie mi,czy jest możliwe do dojścia do sprawności po czymś takim?Mąż jest sportowcem,jesteśmy miesiąc po ślubie i mamy wiele planów.On ma dopiero 20 lat...Mam straszny żal do lekarza,który odesłał nas do psychiatry,ale tym zajmę się na pewno później