mój mąż 1,5 roku temu w wieku 27 lat przeszedł opercję zaklipsowania sączącego się tętniaka, podczas operacji tętniak pękł. Skutkiem tego było wiele powikłań, wszystkie możliwe jakie mogły go spotkać, udar, wodogłowie,
zapalenie opon mózgowych (zarażono go gronkowcem w szpitalu). 3 długie m-ce walczył o życie, przewożony z oddziału do oddziału, co tylko pogarszało jego stan, ale nie dał się i wygrał, żyje. Po wyjściu ze szpitala trafił do domu, miał
niedowład prawostronny ale po kilku miesiącach odzyskał sprawność fizyczną, największy problem to myślenie.
Ma
afazję, wymaga rehabilitacji logopedycznej, przez prawie rok walczyłam o to by go przekonać że potrzebuje pomocy, zaczynaliśmy wiele terapii z których poprostu uciekał, zapierał się że nie. Zaczełam sama z nim pracować, pomału przekonywał się że ma problem z mową, docierało do niego że jest chory. Teraz jest już coraz lepiej, z miesiąca na miesiąc radzi sobie coraz lepiej, pracuje z logopedą, walczy ze swoimi trudnościami. Mam wrażenie że jakby się przebudził, zajeło mu to rok , ale nie walczę już sama o niego tylko razem z nim.
Kinga.