Mojej mamie miesiąc temu pęknął tętniak. Czekała 5 dni na operacje. Lekarze uspokajali, że wszystko będzie dobrze. To był koszmar, mama się żegnała, płakała. Przed operacją myślałam , że będzie dobrze. Czytałam to co tu jest napisane. Przed operacją siedziałam i próbowałam się śmiać z mamą. Operacja trwała 3 godziny. W końcu wyszedł lekarz. Powiedział , że wystąpiły komplikacje. Miała nie standardowego tętniaka. Wprowadzili ją w śpiączkę farmakologiczną. Po 5 dniach wy budzili ją . Mama uśmiecha się. Rozumie to co się do niej mówi. Lekarze mówili, że to się poprawi i będzie w pełnie świadoma tylko trzeba czekać bo jej stan jest spowodowany obrzękami na mózgu. Obrzęki usunęły się …… A mamie się nie poprawiło… Powiedzieli nam, że za kilka dni ją wypiszą. Mówią , że jest nadzieje, że z tego wyjdzie i będzie jak dawniej ale może i nie wyjść. Znów potrzebny jest czas i fałszywa nadzieja , że będzie dobrze. Ja już chyba nie wierzę w to. Dla mnie mamy już nie ma
Operacja: metodą pachwinową
Stan: jest sparaliżowana, nie mówi uczy się połykać