Reklama:

TĘTNIAK MÓZGU (4111)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
17-06-2009, 07:16:00

Dziękuje za słowa otuchy.Ja również w tym roku wybieram się na spływ Czarna Chańcza,wspólnie z mężem.Niestety góry narazie mam zabronione.Wcześniej dużo jeździłam na rowerze,a narazie się boję.Ja też jeszcze nie mogę wrócić do pracy.Na eeg wyszły zmiany i leczę się profilaktycznie na padaczkę.Wokół mnie są ludzie,którzy mnie kochają ,mój mąż imoje dwie córki ,którzy bardzo mnie wspierają.Ja także miałam wylew podpajęczynówkowy,przeszłam reanimację.Ze szpitala wyszłam na własnych nogach,ledwo ,ale na własnych.I wtedy byłam chyba w lepszej kondycji psychicznej niż teraz.Pozdrawiam
gość
17-06-2009, 09:20:00

Nie chciałbym tu występować jako "Pan Dobra Rada" i "Pan Wiem Wszystko". Ja mówię to co ja osobiście na swoim karku się przekonałem i wiem tyle ile doświadczyła mnie choroba. Zaznaczam to co mówię jest jak najbardziej subiektywne ponieważ to MOJE DOŚWIADCZENIE, które jest na pewno inne niż innych ludzi.
Jednak w Twojej wypowiedzi odnajduję swoje przeżycia i stąd pozwalam sobie na zabranie głosu i ustosunkowanie się do tego co powiedziałaś. Nasze sytuacje są podobne jednak nie tożsame.
Powtarzam: u Ciebie sprawa jest na dobrej drodze. Tętniak zabezpieczony, sprawność, pozostałości po chorobie ustępują, nowe tylko straszą i zawracają głowę. Wraca zdrowie, siła, optymizm i wracają nadzieje Twoich Bliskich, że i życie zacznie wracać do normy.
Ja nie chcę Cię pocieszać wbrew temu co jest.
Jak jest w rzeczywistości Ty wiesz najlepiej. Ty i tylko Ty i Twój organizm. Nie bój się. Mów najbliższym, o tym co jest dobrze, jak jest lepiej. Nie szukaj złego. Zło ma to do siebie, że przychodzi samo. Wbrew nam. Dobro natomiast, trzeba umieć wyłuskać, znaleźć, nazwać. Zło i strach nie łączy ludzi. Rosnące problemy pomimo tego, że związek wzmacniają, cementują ale jednocześnie każą stronom umacniać swoje pozycje. Dobro i wspólne sukcesy (również w powracaniu do normalności) bardziej związek scalają niż zło, ponieważ przyciągają

Pierwsze dni przyjazdu ze szpitala wspominam dwojako. Z jednej strony - wielkie i niekończące się pomaganie mi, podawanie wszystkiego, dbanie o każdy krok. Po drugie świadomość, która mówi dwie rzeczy - kurcze, jestem taki "do bani", że wszystko trzeba wokół mnie wszystko zrobić, jak mocno muszą mną być zmęczenie i znudzeni moją nieporadnością moi najbliżsi, ci których tak kocham, którzy tak mocno przeżyli mój wypadek, którzy tak się o mnie bali i boją wciąż a ja nie daję im dowodów, że ich starania przynoszą konkretny efekt.
Mówiąc o rehabilitacji nie miałem oczywiście podstawowych zabiegów mających na celu nasze poruszanie się. To jest oczywiście ważne, ale nie najważniejsze. Sama wiesz najlepiej.
Ja po swojej chorobie, zaraz po wyjściu ze szpitala byłem w takim stanie, że sam zaproponowałem, aby pójść na oddział nerwic szpitala psychiatrycznego. Byłem tam 6 tygodni. Nie bardzo mi tam pomogli. Nie ma właściwie takich procedur, które postawię człowieka do psychicznego pionu po tak traumatycznych przeżyciach jak nasze. Jednak mój pobyt w szpitalu psychiatrycznym odniósł określony skutek Tutaj przede wszystkim (i to najważniejsze) poddany zostałem ogólnemu uspołecznienia. Szpital tego charakteru to jednak niezła szkoła przetrwania, głównie z tego powodu, że nikt, i komu nie chce (bo chyba nie umie) bardzo współczuć, pomagać w każdej sytuacji i "miziać nas w każdej sytuacji". Początkowo przeżywałem szok - jak to - to ma być szpital? Zupełny brak współczucia - bezduszność i bezludzkość! Ale później, jak nie było innego wyjścia trzeba była jak najwięcej prac, spraw, kontaktów realizować samemu.
Okazało się, że jednak można...
Życzę siły i optymizmu.
Pisz, nie obawiaj się.
Zachęcam do kontaktów również Twoich bliskich, którym potrzebne jest wsparcie i umocnienie.
Pozdrawiam.[addsig]
JAN
gość
17-06-2009, 12:16:00

Jestem pełna podziwu za Twój optymizm.Bo tak naprawto jesteś w gorszej sytuacji od mojej,a tyle u Ciebie dobrej energii .Było mi nawet dzis wstyd ,użalam się sama nad sobą zamiast ciszyć się życiem...drugim podarowanym.
Rano wstałam pojechałam z mężem do pracy jak zawsze.się normalnie ,żadne z nas nie wiedziało że coś ma się dziś wydarzyć..Usiadłam przy biurku,wypiłam kawę i zjadłam rogalika.I naglez tyłu głowy ból ,był w kształcie kółka ,wcale nie silny,ale inny.Tyle inny,że od razu powiedziaam o nim koleżankom i tylko dzięki ich szybkiej decyzji żyję.Przyjechało pogotowie .Oni weszli,a mi stanęłó serce,reanimacja się powiodła.10 dni w szpitalu.I teraz powoli sobie żyję żeby zdąrzyć wszystko co ważne przekazać dzieciom .
gość
17-06-2009, 13:48:00

I tak trzymać. U mnie optymizmu nie ma zbyt dużo w porównaniu z tym, co od losu otrzymałem
Jak pisałem w swoim blogu, nie było szans, a jednak tą szansę otrzymałem i żyję. Więc jest się czego cieszyć i na każdym kroku chwalić każdy dzień, każdy wschód i zachód i radość i smutek i to, że się coś zbudowało i coś się rozwaliło, że słońce, deszcz i wszystko, wszystko...
Twoje postanowienie jest w pewnym sensie słuszne, a jednak wydaje mi się, że wpuszczasz się trochę w kanał. Ty kochaj swoich bliskich, męża, siostry i dzieci. Ty kochaj wszystkich, ale kochaj i wystarczy. Kochaj i pamiętaj, że niemasz żadnego obowiązku, ty nie jesteś przed nikim i przed niczym zobowiązana. Nawet przed swoimi dziećmi. Ty kochaj, a miłość jest tak doskonałym uczuciem, że jej wspomnienie zbuduje u Twoich dzieci wspaniałą naukę i prześliczne i skuteczne wzorce do naśladowania.....
Ty jedynie musisz żyć i musisz kochać. Kochać innych i kochać siebie.
Przeczytaj Jon Kabat - Zinn, Właśnie jesteś - Przewodnik uważnego życia. wyd. przez Agencję wydawniczą Jacek Santorski&Co.Warszawa 1995. Pozdrawiam Ciebie i Twoich najbliższych.[addsig]
JAN
gość
18-06-2009, 20:23:00

Witaj.
Jeśli chodzi o bół głowy to raczej nie mam ,żadny problemów . Po operacji miałem wrażenia smyrania w okolicy trepanacji ale to były podobno rozpuszczajace się nic chirurgiczne. Więcej problemów miałem ze snem . Spałem po dwie godziny góra na dobę i dziwne , że w ciągu dnia nie czułem senności i do dziś mam z tym problem.

gość
18-06-2009, 20:27:00


18-06-2009 o 22:23, gość :
Witaj.
Jeśli chodzi o bół głowy to raczej nie mam ,żadny problemów . Po operacji miałem wrażenia smyrania w okolicy trepanacji ale to były podobno rozpuszczajace się nici chirurgiczne. Więcej problemów miałem ze snem . Spałem po dwie godziny góra na dobę i dziwne , że w ciągu dnia nie czułem senności i do dziś mam z tym problem.

gość
18-06-2009, 20:34:00

Bolesności głowy nie mam ale problemy spore ze snem potrafię spać dwie godziny na dobę i nie czuję zmęczenia w ciągu dnia . Wychodząc z windy zawroty głow i nogi jak z gumy ciekawe jak będę znosił lot samolotem i zmiany ciśnienia.

gość
19-06-2009, 19:19:00

Nie chcę się wtrącać, ale nad lataniem samolotem to bardzo, ale to bardzo poważnie bym się zastanowił. Ja jestem po wylewie już od 2002 r. a lekarz, który mnie prowadził stwierdził, że to raczej nie jest wskazane. U mnie co prawda TĘTNIAK JEST NIEZABEZPIECZONY, ale w naszym przypadku nagłe zmiany ciśnienia są raczej bardzo niewskazane.
A propos bóle głowy i problemy ze snem. Ból głowy nie opuszcza mnie (z wyjątkiem krótkich i sporadycznych chwil) od wylewu po dzień dzisiejszy. Ale u innych wcale tak nie musi być.
Kłopoty ze snem to najprawdopodobniej to emocje, wielkie emocje, co prawda nieuświadomione ale gigantyczne. Otarliśmy się przecież wszyscy o śmierć....[addsig]
JAN
gość
21-06-2009, 22:45:00

postaraj się jak najszybciej o konsultację najlepiej klinika w LUBLINIE
gość
22-06-2009, 14:05:00

Znam dużo różnych i tych b. dobrych i tych gorszych opinii o Klinice w Lublinie. Tak jak w życiu, nie ma ani jedynie dobrych i jedynie złych przypadków. Jeżeli masz dobrą opinie o Lublinie to super. Optymisyczny ogląd świata bardzo pomaga żyć.
Gratuluję życzę szczęścia.[addsig]
JAN

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: