Założyłem tutaj konto. Powyżej podpisałem się jako Mateusz. 7 dzień od operacji i zabrania przez pogotowie moją ciocię. Chciałem napisać więcej.
Sprawa wygląda następująco. Ciocia, jak na fakt, że jest po operacji mózgu, czuje się dobrze. Wcześniej napisałem, iż "opadnięty kącik ust" się cofnął - niestety nie do końca, przy rozmowie widać różnicę dość dużą. Po prostu lewa część ust się nie rusza. Niemniej, mowa jest wyraźna. Oczywiście dochodzi problem w tym wypadku z piciem napoi, czy też po prostu śliną. Ale, to jest mała cena. Lekarze pozwolili Cioci w piątek siadać na łóżku, natomiast dziś zalecili wstawanie - TYLKO - wstawanie, nic więcej. Nogi z łóżka spuścić na ziemię i wstać, postać chwilę i tyle. Oczywiście przy asekuracji. Pielęgniarki chyba po prostu są zajęte dlatego chyba poprosili nas o to. Oczywiście to nie problem, lecz po prostu boimy się. Tu 3 rurki do wkłucia centralnego, tu pompa, tu cewnik - kolejna rurka i strach. Ale kilka razy wstała, nic się nie odłączyło.
Mam pytanie do osób, które przeżyły coś podobnego, ale jako pacjent... czego potrzebowaliście w tych chwilach? Bo ja nie wiem, jak do tego podejść. Mam 27 lat, jak dziś rozmawiałem z ciocią, to siostra rodzona mojej mamy, która zmarła i ona pomogła mnie wychować, więc jest mi niezwykle bliską osobą, mało brakowało, a bym się tam po prostu popłakał. Zacisnąłem się cały, i wytrzymałem, ale nie wiem jak mam się zachować. Przed tym, było tak, że jak ktoś pomagał jej, kiedy nie prosiła o pomoc, w trywialnych, błahych rzeczach, to mówiła: Prosiłam Ciebie o pomoc? Jak będę potrzebowała, to poproszę - i tak było. Ale nie wiem, jak się zachować. Niby normalnie rozmawia, ale jest jednak inaczej, jakby coś się zmieniło - chodzi o charakter, osobowość...
Żeby wyjaśnić sytuację dokładnie: Moja ciocia mieszka w miejscowości oddalonej od szpitala 40 km. Jak zabierała ją karetka, zabrali ją do szpitala w mieście wojewódzkim (tym oddalonym o 40 km). Ona mówi, że film urywa się jej w karetce. Mówione jej było, w czwartek, że jest w Białymstoku, natomiast dziś ona myślała, że jest w swoim mieście dalej (w szpitalu, ale tam karetka nie zajechała nawet) Kiedy ją uświadomiliśmy, zapytała się "Czy robimy sobie z niej jaja". Przyjęła to chyba do wiadomości, ale nie wiem sam...
Ciocia uwielbia czytać, rozwiązuje sudoku i dobrze jej idzie. Pismo nie zmieniło się jej, choć patrzyłem tylko na cyfry, a sudoku - jak zwykle idealnie rozwiązane... Więc nie wiem, skąd te pomieszanie z miejscem pobytu. Poza tym, że lewa część ust jest nieruchoma, nie ma żadnych innych niedowładów.
Czy po takim czymś, Wasi bliscy się zmienili? Chodzi mi o sposób wypowiedzi.. nie wiem... niby wszystko tak samo..., a wydaje się inną osobą, albo ja za bardzo panikuję...