Witam, jestem tutaj nowa, przeczytałam większość państwa postów i postanowiłam napisać, mianowicie mama mojej przyjaciółki w poniedziałek 10 lipca doznała wylewu z tętniaka (3-4 mm. Choruje na nadciśnienie przez to skutki są poważniejsze) objawiło się to utrata wzroku, wymiotami oraz utrata przytomności i drgawkami, jeden dzień leżała na odziale udarowym jednak stan zaczął się pogarszac, pojawił się obrzęk mózgu i krew się nie wchłaniała, została przeniesiona na oiom i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej (ok 10 dni) po której się obudziła, zaczęła samodzielnie oddychać (ma paraliż prawej ręki, niedowład prawej nogi i nie mówi) i została zakwalifikowana do operacji zakleszczenia tętniaka która odbyła się wczoraj, wydaje nam się, że jest świadoma i była świadoma wcześniej ponieważ kiwa głową w odpowiedzi na pytania, wzrusza ramionami, uśmiecha się, podaję rękę i ja ściska, po operacji (lewa strona głowy od czoła za uchem są szwy) spuchła jej lewa strona twarzy ale to chyba normalne po tego typu operacjach, jednak koleżanka mówiła że w pewnym momencie jakby straciła świadomość i jej nie poznawała, trwało to około 2och godzin a następnie świadomość zaczęła wracać, jak ja już byłam w odwiedzinach normalnie mi przytakiwala na pytania bądź wyruszała ramionami albo się uśmiechała, wydawało mi się że nawet próbuje się śmiać, chciałam zapytać czy może ktoś wie dlaczego na tej sparaliżowanej ręce - konkretnie dłoni pojawił się obrzęk? Ma włozona rurkę tracheo ale oddycha samodzielnie... Czy takie utraty świadomości na chwilę są normalne? Czy myślicie że ona faktycznie rozumie co się do niej mówi? Chyba jest nie możliwe żeby tyle razy udało jej się właściwie zareagować... Będę wdzięczna za odpowiedź i za trzymanie kciukow i za modlitwę. Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
Mysza