Witam. Dołączam do grona osób, które odziedziczyły tętniaka. Moja mama zmarła na wylew dokładnie 20 lat temu. Miała wtedy 44 lata. Podejrzewam, że miała tętniaka. Nie było wtedy w szpitalu powiatowym tomografii ani tym bardziej embolizacji. Ja straciłam przytomność w pracy 11 lipca 2016 - dostałam napadu padaczki, przyjechało pogotowie i na Sor zrobili mi tk i tak oto dowiedziałam się że własnie mam wylew podpajeczynówkowy z tętniaka tętnicy szyjnej wew lewej. Tętniak bardzo duży 16 mm. Bylam juz przytomna na SOR i pamiętam jak mnie wieźli na blok to prosiłam lekarza że nie chce umrzec tak jak moja mama bo mam małe dzieci. Po embolizacji czułam się ok. Były bóle glowy i goraczka przez które znów wrocilam do szpitala tydzień po wypisie ale po kroplowkach doszłam do siebie. Po pół roku na rezonansie wyszło że jest rekanalizacja tętniaka i mialam embolizacje z założeniem stentu flow diverter. Po tej operacji strasznie bolala mnie głowa aż wyladowalam na SOR. Zrobili TK i wszystko bylo ok- lekarz posiedział, że to reakcja na ciało obce. Bóle przeszły. Zaczelam już normalnie funkcjonować, jeździłam nawet troszkę na rowerze- postanowiłam wrócić powoli do pracy na pół etatu. I nagle miesiąc temu znów bóle głowy codziennie. Czuję pulsowanie w skroni, oka. Boli mnie cała lewa połowa głowy ta po której jest tętniak. Jak kichnę, kaszlę to mi rozrywa głowę. Boli mnie nawet w nocy jak sie uniosę czy przekręcę głowę. Już mam czasem ochotę sie poryczeć z tej niemocy. Mój neurochirurg mówi, że te bóle mogą sie utrzymywać do pol roku po zalozeniu stentu. Ma to zwiazek z cisnieniem w naczyniach o ze zmienił mi kierunek płynięcia krwi. 3 lipca mam rezonans z kontrastem. Mam nadzieję że wyjdzie ok a te bóle miną. Pozdrawiam wszystkich i wysyłam dużo pozytywnej energii. Julitka