Jestem tym przypadkiem, kiedy o tętniaku nie ma się pojęcia.Czasami bolała głowa, niekiedy źle się czułam, ale byłam zdrową, pracującą, wychowującą syna osobą -45 letnią(mąż w delegacji). Nikt nie miał podstaw, aby robić mi np. tomografię głowy.Tego dnia bardzo się zdenerwowałam, weszłam do gabinetu- to pamiętam, usiadłam za biurkiem, później tylko ból, jakby piorun w głowie i taki rozbłysk. Całe szczęście pracownicy zauważyli, że się słaniam, położyli mnie na podłodze, zadzwonili po karetkę, przyjechała bez lekarza, później druga już z panią doktor( to znam z opowieści- oni tez przeżyli szok).Nasz mały szpital, decyzja o przewiezieniu do Opola na neurochirurgię ( dziękuje panie ordynatorze!- wyniki tomografii przesłano mu emailem-
tętniak -11-7-6 mm i uznał, że dobrze rokuję). Niestety byłam cały czas nieprzytomna,
wylew podpajęczynówkowy z pękniętego tętniaka zwiększył ciśnienie w czaszce, groził mi paraliż, uszkodzenia różnych obszarów mózgu, miałam podejrzenie skurczu naczyń mózgowia- najgorsze powikłanie! Na moje szczęście leczenie wdrożono prawie natychmiast dzięki mądrej lekarce pogotowia. Krwawienie się wyciszyło i przeprowadzono drugiego dnia embolizację, zabezpieczono tętniak. Byłam już trochę bardziej przytomna , ale co chwila odpływałam. Ja z tych dni nie pamiętam nic, może i dobrze, bo mąż, który siedział przy mnie ,twierdzi że zwijałam się z bólu, a nie mogli podać za dużo środków przeciwbólowych w związku z trudnościami z oddychaniem. Potem przewieziono mnie do naszego szpitala i dopiero tutaj odzyskałam pełną świadomość i od trzeciego dnia pobytu pamiętam wszystko. Żmudna
rehabilitacja- uwierz usiąść na łóżku to był sukces! Potem chodzik, jak staruszka.Nie miałam żadnego paraliżu. nic, ale osłabienia mięśni. Teraz nic się nie dzieje, ale pozostał strach, takie przeżycia potrafią odcisnąć piętno, staram się żyć normalnie, ale nic nie jest już takie jak przedtem, niestety.
Przepraszam za
słowotok, mam nadzieję,że się nie zanudziłeś-łaś?