Minęło 1,5 miesiąca od pęknięcia tętniaka u mojej żony i stan jej przedstawia się następująco:
Sama chodzi lekko przykurczając lewą nogę. Jak jej się zwróci uwagę to idzie dobrze by po chwili znowu zacząć iść niedbale. Gdy się zatrzyma traci równowagę i leci do tyłu. Nie jest w stanie tego sama skontrolować więc ktoś musi być w asekuracji. Najgorsze jest to, że z powodu zaburzeń pamięci o tym, że ma problemy z równowagą nie pamięta i sama się wyrywa do łażenia. Próby tłumaczenia wystarczają na chwilę bo zapomina szybko o tym. Ma problemy z określeniem czasu i przestrzeni. Nie wie gdzie jest i po co. Do tego pojawiają się jakieś urojenia. Opisuje sytuacje, których nie było. Tworzenie jakichkolwiek składnych myśli przychodzi jej z wielkim problemem. Generalnie forma pamięciowa faluje bo są momenty, że pamięta dużo z poprzedniego dnia na przykład, a są takie, że nie wie po co w ogóle jest w szpitalu i jak wracamy na oddział po przepustce to wydaje jej się, że to ja mam tam zostać :). Na razie pampers to jej nieodłączny przyjaciel :(. Fizykę się naprawi, w to nie wątpię. Tylko co będzie z tymi zaburzeniami poznawczymi i z pamięcią?? Jak szybko to będzie wracać i do jakiego stopnia się poprawi?