Reklama:

Tętniak mózgu-krwawnienie podpajęczynówkowe (54)

Forum: Udary i tętniaki

gość
09-05-2010, 07:19:19

Miałam tętniaka mózgu dwa lata temu i jedynym sposobem było to,że szybko zorientowałam się,że coś złego się ze mną dzieje.Wsiadłam w taksówkę i poprosiłam do szpitala,a tam rozpoznali od razu objawy i szybko tomografia dla upewnienia się,leki przeciwbólowe i zawiadomienie rodziny o tym fakcie,gdyż nie wyraziłam zgody na operację.
Początkujący
18-08-2011, 20:43:59

Wielka szkoda, że nie zauważyłem tego wątku wcześniej. Bardzo bym chciał się więcej dowiedzieć co ze zdrowiem osoby która pisała i jak dalej postępuje po tym "incydencie" jak nazywają to lekarze. Zapewne odwiedzało albo odwiedzi tą stronę ktoś po takim zdarzeniu. Chciałbym się więcej dowiedzieć i może też mógłbym o tym coś napisać. Wiem jedno - tętniak sam nie zginie i to mnie bardzo ciekawi.
Wojciech W
gość
18-08-2011, 23:19:30

Wojtku , mam tetniaka zdiagnozowanego ponad rok, 29 czerwca2010r. Wszystko wiem o tetniaku absolutnie wszystko, jak zabezpiecza sie przed peknieciem i wylewem podpajeczynowkowym.Wiem jak klipsuje sie tetniaki po wylewie. Czy Ty tez masz tetniaka? czekam na odpowiedz.JK
Początkujący
19-08-2011, 20:17:11

Witam. Trochę boję się na ten temat pisać, gdyż usiłuję kiedy się tylko da nie pamiętać o tym, że mam tętniaka. którego od wykrycia lekarze nazywają bombą w głowie. Wiem, że tak jest ale udaje mi się jakoś przetrwać. Przyzwyczaiłem się do tego "towarzystwa" i tak już upływa 11 rok. Przyznam się szczerze, że nie przypuszczałem, iż uda mi się tak długo z tym żyć. Mam różne kłopoty zdrowotne, które nie opuszczają mnie od dnia udaru krwawego. Zawroty głowy, bóle napadowe, kłopoty z pamięcią i inne tego typu problemy, których już nie chce wymieniać. Wziąłem jednak sobie do serca taką maksymę aby za bardzo o tym nie myśleć i cieszyć się tym co mam i co mogę jeszcze poznać w życiu. Część swojej energii musiałem niestety pozostawić na marginesie życia. Na szczęście nic mi nie pozostało po porażeniu prawej strony. Często widzę zdziwienie i niedowierzanie na twarzach ludzi którzy dowiadują się o mojej chorobie. Nieśmiało napiszę, że jestem z tego dumny. Nigdy nie "dokładałem sobie choroby" aby liczyć na czyjeś współczucie. Tak po prostu ułożyło się moje życie i tyle. Dokładniej na temat mojej "bombki" nie napiszę w tej chwili, gdyż czasami jest mi ciężko się skupić aby składnie to opisać. Niekiedy potrzebuję więcej czasu jak mam gorsze dni. Zainteresowało mnie jak inni sobie radzą i dlatego napisałem tu kilka zdań. Pozdrawiam.
Wojciech W
gość
20-08-2011, 22:19:38

Witaj Wojtku, skoro nie mozesz w tej chwili pisac o swoim tetniaku to poczekam. Chcialabym wiedziec jakiej wielkosci byl po pierwszym badaniu ( TK, rezonans magnet.)wiem bylo to 11 lat temu, czy od tamtej pory robiles badania , ile razy i czy tetniak zwiekszyl sie? Moj mial rok temu wielkosc 5 mm/ 6 mm, wiec raczej maly. Musze pilnowac cisnienia zeby nie pekl , a mam dosyc duze , na granicy ryzyka 140/80, nieraz 160/90 a bywa w stanie ogromnego stresu ponad 200.Umiejscowiony jest w tetnicy wewnetrznej szyjnej w tzw syfonie a wiec niedostepny, embolizacja bardzo ryzykowna a na "rabanie czaszki " nie wyraze zgody aby zalozyli klips. Pozdrawiam i napisz chociaz kilka informacji.Ja mam tez problemy z kregoslupem i jak dlugo siedze to ogromnie boli.Pozdrawiam JK
Początkujący
21-08-2011, 09:54:32

Witam. Może najpierw trochę wstępem jak się ta moja przygoda zaczęła. Obudził mnie ogromny ból głowy ale jaki, to tylko ci którzy to przeżyli mogą powiedzieć i zrozumieć. Pogotowie zawiozło mnie do szpitala, gdzie bez zbędnych badań podejrzano mnie o grypę, kazano jeść czosnek i wysłano do domu. Na szczęście rodzina przyjechała za mną, gdyż już wtedy traciłem świadomość. Dopiero później znów trafiłem do szpitala, tego samego, później drugiego gdzie pozostałem dłużej. Dziwne ale moja "bombka" miała wówczas też ok 6mm. Wykryto "to" podczas badania, które nazywało się arteriografią. Bardzo byli zawiedzeni młodzi lekarze, że "obiekt" ten nie przepuścił w czasie tego badania i tak naprawdę nigdy się nie dowiedziałem z czego powstał wylew. Próbowano w czasie badania usilnie (3 X) sprawdzić wytrzymałość tętniaka ale na wyraźny protest lekarza, który przeprowadzał to badanie ustąpiono i tak zainteresowanie moją osoba osłabło na kilka dni. Cały ten proces od przebudzenia w domu do końcowego pobytu w szpitalu kiedyś, może z nudów opisałem na blogu i pewnie jest gdzieś w sieci ale już dawno tam nie zaglądałem. Z resztą nie dotyczył tylko mojej choroby. Napisałem trochę, bo myślałem, że komuś się to może przydać. Wracając do meritum, to szpital opuściłem na własne żądanie już po dwóch tygodniach. Nie przewidywano mi długiego życia, choćby tym, że lekarz po moim pytaniu, co mam robić gdyby się powtórzyło odpowiedział: wezwać szybko pogotowie ale i tak pan nie zdąży przyjechać. Miło mi było rozstawać się z tym szpitalem i lekarzami, którzy podobno obecnie maja bardzo dobrą opinię. Nie wymieniam tu ani nazwisk ani szpitala, bo nie o to mi w tym pisaniu chodzi. Dawno już sobie to odpuściłem i niech będzie tak jak jest i jak ma być. Obecnie tylko leczenie jest zachowawcze i doraźne. Kilka razy było wzywane pogotowie, gdy było to konieczne. Z ciśnieniem mam kłopoty. Najgorsze jest to, że jestem trochę cholerykiem i szybko się denerwuję. Po tym incydencie jeszcze bardziej a jak nerwy to, i ciśnienie, i znów może być kłopot. Życie też nie szczędzi stresów, co nie jest bez znaczenia. Ale kto nie ma kłopotów i stresów? Podobno co nas nie zabije to nas wzmocni. Nie chcę przechodzić tego jeszcze raz. Gdyby się powtórzyło to mam nadzieję, że szybko stracę przytomność i to wszystko.... Tak samo nie chcę aby mi dłubano w czaszce tym bardziej, że moja "bombka" jest usytuowana na tętnicy podstawnej i w takim miejscu, że nie proponowano operacji, chyba że byłaby konieczna. To tyle tym razem. Ciężko mi jest pisać i powracać myślami do tamtych dni. Pozdrawiam.
Wojciech W
gość
21-08-2011, 13:29:58

Bede Wojtku zadreczac Ciebie pytaniami, bo trzeba kuc zelazo poki gorace, wyglada mi na to , ze nie chcesz wiecej pisac.Wobec tego jakie jest to leczenie zachowawcze u Ciebie na czym polega?Ja biore atenolol na obnizenie cisnienia.Nie robiles nigdy zadnych badan pomiarowych tetniaka? Ja w ciagu roku zrobilam 2, i w listopadzie mam zrobic kolejne, czy powiekszyl sie.
Gdybym miala cisnienie w normie mniej niz 130/80 to nie martwilabym sie tetniakiem , prawdopodobnie tez mam go od zawsze, ale wiem o nim od roku, kiedy to nagly ponad ludzka wytrzymalosc bol glowy i utrata widzenia w jednym oku na 2 godziny zmusily mnie do szukania pomocy na pogotowiu.Wysokie cisnienie powoduje silne uderzanie krwi w tetnicy a zwlaszcza w oslabionych sciankach tetniaka, i wowczas moze nastapic rozerwanie tetniaka i wylew podpajeczynowkowy czego najbardziej obawiam sie.
Co nas nie zabije to nas wzmocni?- Jak to rozumiesz?
Ja jestem nastawiona , ze tetniak moze zabic, prawdopodobienstwo jest. Ale druga czesc jest nielogiczna. Co moze wzmocnic tetniak? Nadziei nie, sily do zycia nie, pogody ducha nie, wiec co? pozdrawiam.JK
Początkujący
22-08-2011, 11:02:33

Witam JK., bo nie wiem jak masz na imię. Miałem nadzieję dowiedzieć się jak sobie radzą inni po podobnym incydencie a tu okazuje się, że moje życie interesuje kogoś i to jak ja sobie z tym radzę. Proszę nie zrozumieć tego nagannie gdyż nie o to mi chodzi. Jestem zadowolony jeżeli coś co przeżyłem, jak sobie z tym radzę napiszę i choć trochę komuś, w czymś pomoże. Nie jestem jeszcze zniechęcony pisaniem i jeżeli to nastąpi zapewniam – napiszę to otwarcie. Pierwsze co zauważyłem u Ciebie JK, to niecierpliwość. Napiszę może w ten sposób, od czego zacząłem u siebie. Byłem bardzo energicznym, żeby nie powiedzieć nerwowym i niecierpliwym człowiekiem. Są tacy którzy twierdzą, że do dzisiaj mi tak pozostało. Ja jednak uważam, że to czym wtedy się zajmowałem pochłaniało mnie całkowicie. Prowadziłem działalność i nie wiedziałem co to znaczy wolny dzień od pracy czy urlop. Tempo było ogromne, zajęć bez liku i kłopotów co nie miara.. W momencie gdy załatwiałem bardzo ważną, dla mnie sprawę dopadł mnie udar. Pewnie stres nerwy i ciśnienie którego nigdy wcześniej nie sprawdzałem. A tu mało, że mnie krew zalała mózg to jeszcze tętniak czyli bomba w głowie. Pierwsze co po odzyskaniu świadomości, przyjęciu do wiadomości co się stało i w jakim jestem stanie było zastanowienie się nad tym co dalej. Jak ma wyglądać moje życie? Ponieważ jeden z lekarzy z którymi rozmawiałem powiedział mi, że tylko 20% pacjentów po krwawym udarze przeżywa. Zrozumiałem jakim jestem szczęściarzem. Mimo wszystko byłem jakoś pozytywnie nastawiony do tego co mnie spotkało. Postanowiłem mocno zwolnić tempo życia. Nie mogłem sobie przypomnieć co robiłem w trakcie nieświadomości ale opowiedzieli mi moi bliscy. Moja świadomość powróciła gdy leżałem na korytarzu szpitala po punkcji z kręgosłupa, pod plakatem na którym widniał znany napis: kochajmy ludzi tak szybko odchodzą,. Na dodatek nie mogłem napić się z kubka kawy gdyż ulewało mi się wszystko w skutek porażenia nerwów twarzy. Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak będzie wyglądało moje życie ale zastanawiałem się czy to czasem nie jest początek końca. Później doszedłem do tego, że człowiek który otarł się o "tamtą stronę" a tak było, inaczej patrzy już na życie. Nie zawsze to co było najważniejsze przed, teraz już takim ważnym nie jest. Ja uważam, że najwięcej zależy od naszej własnej świadomości i przekonania do tego jak chcemy żyć. Wiem,.. już słyszę jak niektórzy powiedzą: dobrze ale jaka jest recepta aby być znowu zdrowym? Otóż ja już się pogodziłem, że nie będę nigdy zdrowym i niektóre rzeczy czy sposób życia jest niemożliwy, chyba że nie zależy mi na tym jak długo chce jeszcze TU gościć. Nie przesadzam z ostrożnością i nie myślę całymi dniami o tym co mam w głowie. Gdybym miał operację i przeżył, pewnie myślałbym, że powinienem być już zdrowym. Tak nie jest i nigdy nie będę zdrowy tak jak nigdy już nie będę miał 18 lat. To tyle o moim psychicznym podejściu do tego "towarzystwa" w głowie jakie mi los zafundował. Medycznie właściwie jest bez zmian od około roku po incydencie. Leki na ciśnienie, uspokojenie no i niestety spore ilości (jak mi się wydaje) leków przeciw bólowych. Nie tylko z tego powodu, gdyż jeszcze dopadła mnie tak zwana wśród niektórych kręgów choroba szlachecka czyli tzw. Podagra. A tak bardziej współcześnie DNA. Nie robiłem żadnych badań specjalistycznych w kierunku sprawdzenia czy "bombka" się powiększa czy nie. Zastanowiłem się czy to coś zmieni jeżeli dowiem się, że jest większa? Jeżeli zmieni to zapewne nie na lepsze. Pamiętam jeszcze jak za każdym kichnięciem czy przy uporczywym kaszlu zastanawiałem się czy uderzy czy nie. Teraz też gdy czasem, z różnych powodów wystąpi nagły ból z tyłu głowy przez chwilę oczekuję co się stanie. Przyciskam brodę do klatki piersiowej i sprawdzam czy zaboli bardziej. Ale jakoś po pewnym czasie przechodzi i farmakologia pomaga w takich momentach. Specjalnie nie pisze tu żadnych nazw leków gdyż uważam osobiście, że tego robić się nie powinno. Niektórzy bardzo ulegają sugestii. Od tego mamy lekarzy i mimo niektórych przypadków zaufajmy im. Bardziej tym sprawdzonym a w przewlekłej chorobie jaką mamy zapewne takich spotykamy. Anatomia jest tą dziedziną gdzie nie zawsze ten sam efekt przyniesie ten sam preparat u dwóch różnych pacjentów. Na koniec trochę o tym wzmocnieniu które mamy jeżeli nas to coś nie zabije. Może zacznę od tego najgorszego. Tak, tętniak może zabić i pewnie zbyt wielu się już o tym przekonało. Ale ja jak to miałoby nastąpić przynajmniej będę wiedział co się dzieje i nikt nie wciśnie mi przeziębienia lub grypy. Czy ja mam więcej siły do życia? Tak, bo nie wiem kiedy ono może się skończyć, dlatego korzystam jak mogę, w miarę możliwości. Usiłuję nie tracić czasu na zamartwianie się. Pogoda ducha? Tak, bo już się trochę otarłem o tamtą stronę i wiem, że kiedy to przyjdzie to i tak będzie to sukces, bo dostałem prolongatę za którą jestem wdzięczny. W tym powiedzeniu jest bardzo dużo prawdy. Przynajmniej w moim przypadku tak uważam. Gdyby nie to, co mnie spotkało zastanawiałbym się czy gniewać się na kogoś kto prosi mnie abym mu podniósł ciężki przedmiot a ja mu odmawiam, bo nie mogę dźwignąć mimo, że ten nienawistnie na mnie patrzy, bo przecież myśli o mnie – nieuczynny, gbur lub gorzej. Ile to by czasu minęło gdybym mu chciał wytłumaczyć dlaczego mu odmawiam a i tak pewnie by nie dowierzał. Strata czasu. Czy w sytuacjach konfliktowych wcześniej bym ustąpił? Nie, wtedy to nie było w moim stylu. Teraz dużo częściej wycofuję się i unikam takich sytuacji. Dużo pomagają rady dobrych lekarzy, którzy radzą unikać przede wszystkim stresu i konfliktów. Wiem... To nie proste a czasem niemożliwe. Trzeba jednak próbować i chociaż ograniczać do minimum. Może farmakologicznie pod okiem lekarza. Wiem jak to jest trudne, gdyż jak wspomniałem nie widać po mnie choroby i staram się aby nikt tego nie mógł zauważyć po zachowaniu. Ojej.. No i proszę a podejrzewałaś JK mnie, że nie mam chęci już pisać. Proszę niechcący "wysmażyłem" post opasły i nie wiem czy wystarczająco odpowiedziałem na Twoje JK wątpliwości. Pozdrawiam.
Wojciech W
gość
23-08-2011, 02:44:17

Wojcichu , Wojciechu trudnym jestes dyskutantem.Ponad rok wymieniamy sie na forum doswiadczeniami ,radami ,obawami, wspieramy sie , wspolnie cieszymy lub placzemy kiedy ktos z naszych wspol-chorych odchodzi jak mowisz na tamta strone. Przy Tobie nie pozywimy sie , my zyjemy badaniami , wynikami , operacjami.Jutro "mam operacje klipsowania , otworza mi czaszke , zaklipsuja tetniaka, jak wyjde ze szpitala dam znac" Ty Wojciechu kochasz pisac proza o doznaniach, przezyciach , o przyszlosci, z glowa w chmurach, a my realistki( wiekszosc kobiety) walczymy i zmagamy sie codzienniez objawami choroby , my musimy wiedziec czy tetniak zwieksza sie, bo to jest podstawa zmusic neurochirurga do operacji. My nie czekamy na wylew mimo ze znamy przed wylewowe objawy , my walczymy o zycie, ktore jest najwyzsym dobrem.Biernie nie bede czekac na smierc, bo wlasnie z takiego czekania mozna wpasc w depreche.Nie uwierzysz ale ja awanturuje sie w gabinecie , kiedy jeden odmawia wykonania operacji , szukam drugiego i nie poddam sie.Tak jestem niecierpliwa w kazdej sytuacji, tak zwany raptus lecz niewiele zostalo mi czasu , Ty nie masz 18 lat a ja nie mam juz nawet 48 dlatego zmusze ich zeby operowali.
Dziekuje za konwersacje,z Twojej opowiesci plynie pogoda i ukojenie a z mojej wichura. Dziekuje i pozdrawiam JK
Początkujący
23-08-2011, 11:49:50

Witam JK. Spieszę się odpisać na Twój post gdyż szykujesz się do jutrzejszej operacji klipsowania. Nie wiem czy uwierzysz ale jestem tym bardzo poruszony i życzę Ci z całego serca powrotu do zdrowia. Piszesz mi, że nie pożywicie się u mnie wiadomościami. Może to prawda, nie lubię pisać o samej chorobie i tym co i jak zażywam a co mi lekarz ordynuje. Zapewne takich rozmów macie bez liku. Wywnioskowałem też, chyba dobrze, że większe grono czyta moje, nieudolne pisanie. Pozdrawiam ich wszystkich i życzę tego samego co i Tobie JK. Proszę pamiętajcie, że świat to nie tylko tętniaki, szpitale i związane z tym dolegliwości. To jeszcze życie po przeżyciu i to dla mnie jest ważne dlatego tyle o tym pisałem. Wyobrażasz,,, wyobrażacie sobie jak ja bym wyglądał gdybym przez te 11 lat ciągle myślał o chorobie i jak długo jeszcze TU zagoszczę? Prawdopodobnie byłbym strzępem człowieka a świat poszedłby obok beze mnie niezauważony. Ty masz za sobą nie taki długi staż z chorobą ale czy nie lepiej żyłaś gdy o tętniaku nie wiedziałaś wcale? Jeżeli Twój tętniak jest operacyjny na tyle, że są dobre rokowania to nie dziwię się że jesteś niecierpliwa i zmuszasz lekarzy do operacji. Jednak wcześniej pisałaś coś zgoła innego. Nie chciałaś aby ci "rąbano czaszkę". Teraz chyba zrozumiałem Twoją chęć zoperowania. Chcesz być bardziej pewna, że nie spotka Cię jakiś wylew jak mnie. Rozumiem to i po tym co mnie spotkało życzę aby żadnej z Was nie przytrafiło się coś takiego. Wybaczcie mi jeżeli dość lekko piszę o tej naszej chorobie ale to jest związane z moim psychicznym nastawieniem i dosyć długim stażem chorobowym. Może jeszcze za jakiś czas przyznacie mi racje? Ja jak pisałem nie mam 18 lat ale i również już nie mam 48 lat, więc na życie po przeżyciach patrzę już spokojniej. Nie zawracam już Ci głowy tym pisaniem i wierz mi będę myślami przy Tobie i wszystkich operowanych jak tylko będę o tym wiedział. Podobno przynoszę szczęście. Jutro mamy więc ciężki dzień odpoczywaj i czekam na wiadomość jak szybko wracasz do zdrowia. Pozdrawiam Ciebie JK i wszystkich innych też.
Wojciech W

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: