To ja od brata po wypadku. Ostatnie dni wniosły trochę nadziei w nasze serca.
Lekarka z ooiomu myslala, że brat jest z Bielska Podlaskiego
i zaproponowała przeniesienie w przyszłym tygodniu z oiomu na oddział
rehabilitacyjny do Bielska lub Hajnówki, bo w Białymstoku wszyscy
oiomowi odmówili.
Dla nas to strasznie daleko, żeby codziennie dojeżdzać. Ale wyszła z
tego pomyłka wielka, bo oni się pomylili i jak uswiadomili sobie, że brat
jest z Białegostoku, to ordynatorka zapowiedziała, że będą teraz silnie
szukać oddziału
rehabilitacji w Białymstoku.
Oiom powiedział, że zrobił wszystko co w ich mocy.
Tak wogle to powiedziała, że jest poprawa i że jest nawet szansa, że sie
wybudzi, wiec trzeba go zacząć pilnie rehabilitować.
Zobaczcie, że już nie wspomniała o oddziale opieki paliatywnej.
Zobaczymy co z tego będzie.
Powiedziała, że jak go odwiedzamy, to nie bać się i trzeba go ruszać,
ręce, nogi, stymulowac go.
On jeszcze nie odzyskał przytomności, ale otwiera oczy szeroko, porusza
gałkami, zwłaszcza, jak wkładam mu na uszy muzykę. Rusza rękoma, nogami,
głową. Czasem jest śpiący, czasem mocno ozywiony. Ziewa, przełyka ślinę.
Wczoraj wyrwał sobie jakąś rurkę z tlenem od tracheotomii.
Dzis miesiac od wypadku, a rece i nogi ma juz zesztywniale. Zginaja sie
do pewnego momentu, wiec rehabilitacja bedzie ciezka,. Mam nadzieje, że
odzyska przytomnosc. Schudł, nogi jak patyki.
Tak sie zastanawiam, co my możemy zrobic ze swojej strony w szpitalu.
Wiem, że na pewno musimy kogoś wynając do rehabilitacji, bo szpital
zapewnia tego za mało. Co jeszcze? Moze jechac do Bydgoszczy? Tam
przeciez jest profesor który pomaga wybudzac. Ale opłaca sie jechac
samemu bez brata? No bo on na pewno nie moze jechac w tym stanie.
Doradzcie mi, bo chciałabym pomóc bratu z całych sił. Bo wczesniej nie bylo szans, a teraz są. Pozdrawiam