Witam,
TRZEBA MIEĆ NADZIEJĘ!!!
mój tato (75 lat) 20-05-2011 stracił przytomność w toalecie w szpitalu w dwa dni po operacji tętnicy szyjnej. Powodem było najprawdopodobniej zatrzymanie oddechu (pochp, krzymica, pylica spowodowane pracą w kopalni). W wyniku czego doszło do zatrzymania krążenia. Po 15 minutach reanimacji (jak mnie poinformowano) przywrócono akcję serca i tato trafił na OIOM. Leżał tam 4 tygodnie w śpiączce i 2 tygodnie przytomny, ale bez żadnego kontaktu. Nie reagował na żadne bodźce. Następnie został przewieziony do ośrodka wyposażonego w respirator. Po tygodniu w ośrodku odzyskał świadomość! Odpowiada logicznie na zadawane pytania, daje buziaki, sam coś mówi od czasu do czasu (jednak ze względu na tracheotomię ciężko zrozumieć nam go), ostatnio nawet dał pozwolenie do wyjazdu na urlop i się trochę denerwował bo chce iść do toalety, ale nie ma siły wstać. Na chwilę obecną największym problemem jest respirator, którego nie można odstawić. Tato próbuje całym ciałem wstać z łóżka jednak sił wystarcza mu tylko na poruszanie kończynami. Ostatnio nawet sięga ręką do nosa i jest w stanie się podrapać!
Dzielę się z Wami moim doświadczeniem, bo wiem co niektórzy z Was przeżywają. Ja też byłem pozbawiony takiej nadziei. Jak zapytałem lekarza, kiedy tato był w śpiączce jak jego płuca? (bo wiecie ten respirator) usłyszałem odpowiedź - wie pan po co mu płuca jak on mózgu nie ma...
Domyślam się, że po dwóch miesiącach leżenia w bezruchu na łóżku (nawet przy najlepszym materacu) mięśnia zanikają. Powiem Wam, że jak patrzę na niego jak on walczy to widzę, że po prostu brakuje mu sił, żeby się podnieść. Ostatnio nawet tak się denerwował, że parę brzydkich słów odczytałem z jego ust Ale tłumaczę mu i rozumie, że jest jak jest, a najważniejsze, że małymi kroczkami się poprawia!
Najbardziej się obawiam o ten respirator - lekarz mówi, że na razie nie nie ma szan, żeby go odłączyć i zaczął sam oddychać... Jednak żyję nadzieją, że przyjdzie czas i się uda! Cieszy mnie też to, że cały czas próbuje wstać z łóżka i się pręży - to z pewnością w jakiś sposób rozwija mięśnia.
Coś możecie doradzić jeszcze z własnego doświadczenia ? Pozdrawiam!