Prof. dr Talar, robi to, czego nie robią inni lekarze. On po prostu daje nadzieję, bo zdaje sobie sprawę, że jest wobec tego stanu bezsilnny (a kiedyś mając swoją własną klinikę nie był) i jeżeli może ktoś coś zrobic to jest to tylko rodzina. A nadzieja daje motywację a wraz z nią powstaje ochota do walki, która niestety z biegiem lat robi się coraz bardziej słabsza i coraz bardziej trudniejsza. I choc na początku też sie buntowałam i krzyczałam, że nie będę tracic nadziei, to niestety życie nauczyło mnie czego innego. Teraz oczywiscie nie krzycząc, ale ze spuszczoną głową mogę powiedziec, że nadzieja nie umiera ostatnia. A jak ona umrze to co zostaje? Chyba tylko rutyna