Reklama:

śpiaczka (15630)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
16-06-2010, 11:51:06

Hej!
Według mnie najlepsze pod rurkę są kompresy z włókniny z medicompu. Nie sypią sią, więc nie ma obaw że jakieś pasmo wrośnie się w skórę. Przemywam octeniseptem i smaruję maścią z witaminą A. Skóra jest czysta i ładna:)
Jameska
gość
16-06-2010, 16:34:51

Zgadzam się ja też przemywam niekiedy octaniseptem i wole używać kompresów włukninowych zamiast gazowych dokładnie boje się że jakaś niteczka dostanie się do rurki.

A jak pielęgnujecie rurki na codzień myjecie je normalnie pod bieżącą wodą czy oddajecie tę środkową część do sterlizacji??

Mam jeszcze drugie pytanie o pielęgnacje zębów, kazali mi to robić gazikiem, ale na zębach robi się taki brzydki nalot?? Ja myje to małą szczoteczką do zębów dla dzieci 2-5 lat i płynem do płukania jamy ustnej Elmeks?? A wy jak robicie??
gość
17-06-2010, 05:31:01

ku pokrzepieniu serc o lekarzach http://www.hotmoney.pl/artykul/8-rzeczy-ktorych-lekarz-nigdy-ci-nie-powie-14032
gość
17-06-2010, 12:09:30

Gość 2010-06-16 09:30:15 Witam :) mam na imię Monika moj mąż 4 tyg temu miał wypadek samochodowy :( 7 dni był w spiaczce farmakologicznej :( wybudzanie z niej było straszne bardzo sie prężył i denerwował :( z dnia na dzien nastąpiła poprawa obudził sie i był częściowo świadomy :) niestety dostał zapalenia płuc i wylądował jeszcze na oddziale wewnętrznym :( zrobili mu tk głowy i wyszło ze ma stłuczenie mózgu i zbity płat czołowy :( od dwóch dni jest na rehabilitacji już chodzi :) tylko ze martwi mnie jego zachowanie :(:( jest bardzo ruchliwy kaze sie cały czas prowadzac nie usiedzi w miejscu ( nadpobudliwy ) nieraz gada straszne głupoty :( ile będzie trwał taki stan ????? i czy z tego wyjdzie ?????? proszę odpiszcie mi mamy 5-cio miesięcznego synka i brakuje mi juz sił :(

Niestety, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo to potrwa, bo każdy organizm reaguje na takie same nawet obrażenia indywidualnie.
Bądź dobrej myśli, 4 tygodnie to naprawdę krótko, a mózg po urazach regeneruje się nawet do roku.
Moja Mama też na początku bredziła, teraz po 10 dniach w domu można z nią pogadać jak przed wypadkiem :) a jeszcze 2tygodnie po wybudzeniu była przekonana, że mamy listopad 2009, a moja siostra ma 7 dzieci.
Rozmawiaj z nim dużo, jak mówi bzdury, to przerywaj i nakierowywuj odpowiednio, żeby wszystko układało się w głowie.
Cierpliwości i siły życzę!
Aga
gość
17-06-2010, 16:11:53

Środkową część czyszczę szczoteczką do rurki pod bieżącą wodą. A zęby czyszczę bandażem, ale takim mięciutkim a nie tym co się sypie, niestety jeżeli chodzi o czyszczenie szczoteczką tata się nie zgadza.
Jameska
gość
17-06-2010, 17:53:01

Mój śpioszek śpi już 5 lal i 9 mieś, teraz Uleczka zrobiła ogromny postęp gdyż nauczyła się ssać z butelki tak jak niemowle- pani dr twierdzi że to odruch bezwarynkowy, ale ja wieże że to jakiś postęp i taką mam w sercu nadzieje. Poza tym jestem pewna że odróżnia smaki, nie cierpi, cytrynowego, grejfrutowego i poziomkowego, pluje piciem i przecierami jak tylko wyczuje. Niweiem sama może sobie to wmawiam w nadzieji, ale jeszcze 6 mieś temu przy toalecie jamy ustnej nie wykazywała tego odruchu a, dziś co jej się włoży do ust to tak fajnie ssie!!! Dzisiaj skromnie wpadłam do niej do ośrodka prosto z pracy i przemyciłam zupkę jarzynową z kalafiorem, była w niebo wzięta tak mlaskała przy piciu. Próbuje też tych sztuczek ze smakami poleconych na forum, dziś papryka i truskawki w konspiracji. Wypluła paprykową papkę a truskaweczki chętnie i kupiłam ostatno olejek zapachowy- lawęda, tak mi się wydaje bo odwraca głowę w jego kierunku jak leciutko nasmaryje nadgarstek, czy poduszkę Tak pozostałe rzeczy to bez zmian jak mawia moja znajoma ,, nie czekaj na cud, bo cuda się same nie zdarzają, tylko bierz sie ostro do pracy i wtedy możesz liczyc na najpiękniejsze owoce''
gość
17-06-2010, 19:54:58

Witam,
pisałam post 13.06 o 21:24 o moim Dziadku. miał zawał i zatrzymanie krążenia...potem tylko spał. Wczoraj sie wybudził! Spał 10 dni i wczoraj rozpoznał nas, był bardzo przestraszony, ale przytakiwał i zaprzeczał (był po respiratorem). Dziś odłączyli go tez od respiratora. Ma jeszcze rurkę tracheotomijną, ale jutro chcą mu ja wyjąć.
To tak na pocieszenie, gdyby ktoś zwątpił po tak krótkim czasie...
Nie wiem na ile świadomy jest Dziadzio o tym co było, jak psychicznie będzie teraz funkcjonował, ale chyba dobrym objawem jest to, że często rozglada się i zaczyna płakać, bo zdaje sobie sprawę, że jest w szpitalu, a my wokół niego chodzimy (nie chce byc ciężarem).
Codziennie masowałyśmy mu ręce, stopy, ściskałyśmy je, czesałyśmy, goliły, i przede wszystkim duuużo mówiły. A jak kończyły nam się tematy, to czytałyśmy codzienną prasę. Wiem, że mózg każdego z osobna to zagadka, ale warto próbować i NIE PODDAWAĆ SIĘ!!!

Pozdrawiam
gość
18-06-2010, 14:35:22

w przypadkowy sposób trafiłam na to forum, przeczytałam je i chciała bym się podzielić moim doświadczeniem związanym ze śpiączką. Moja kuzynka Marta dwa lata temu przeżyła wypadek samochodowy, jakiś pijak potrącił ja na pasach. W śpiączce przebywała ponad 6 miesięcy, była podłączona do respiratora, miała tracheotomie, karmili ja przez sądę. Lekarze nie dawali Marcie najpierw większych szans na przeżycie- urazy czaszkowo-mózgowe i uraz wielonarządowy, potem stwierdzili że do końca życia będzie ,,roślinką'' i nigdy nie będzie oddychać sama. My od samego początku wierzyliśmy że Marcia się obudzi i wyzdrowieje. Już od drugiego tygodnia po wypadku jak stan Marty ustabilizował się pełniliśmy przy niej dyżury na zmianę, codziennie kto inny z rodziny i znajomych było nas łącznie 10 plus minus 3 osoby od czasu do czasu. Znajoma pielęgniarka powiedziała nam co mamy robić, jak się zachowywać. Zawsze przychodząc do Marty każdy się przedstawiał, opowiadał krótko o sobie - kim jest, co robi, co wydarzyło się danego dnia, jakie ma plany na następny. Powtażaliśmy też kto był dnia poprzedniego i kto przyjdzie następnego. Masowaliśmy jej dłonie i stopy, pomagaliśmy w opiecę nad Martą personelowi oddziału OIOM, przynosiliśmy różne znane jej przedmioty i zjęcia oraz opowiadaliśmy o tym że czekamy za nią, jak wygląda jej odnowiony pokój i jak tęsknimy. Ci bardziej zdolni pichcili dla Marty jej ulubione zupki i desery- oczywiście wszystko do sądy. Nasza Marta zaczeła otwierać oczy, reagowała na nasze głosy, potrafiła płakać jak się opowiadało smutne historyjki, śmiała się z dowcipów tak od 2 miesiąca od porzebywania na OIOMIE. Lekarze na poczatku nam nie wierzyli dopiero jak Marta złapała ordynatora za fartuch to uwierzyli. Po 4 miesiącach Marte odłaczyli od respiratora i po wielu naszych staraniach przekazali na oddział rehabilitacji, tam Marta już od pierwszych dni wykazywała postępy. Ja przebywałam z nia przez te 2 miesiące w tym ośrodku. Zrobiła takie postępy że usuneli jej rurkę trachostomijną, sama siedziała, jadła no i najważniejsze zaczeła mówić i początki chodzić. Po tym czasie wypisano ją do domku ponieważ nie mogła duzej przebywać na oddziale rehabilitacji. W domku też dużo ćwiczyliśmy, wyjechaliśmy 2 x na turnus rehabilitacyjny. Obecnie Marta jest osobą praktycznie sprawną fizycznie, niestety rozwój psychiczny na poziomie 10 lat dziecka, ale mówie wam jest nadzieja i tego należy sie trzymać. Mimo tego że Marta miała nie żyć, potem miała być roślinką, przeszła sepsę od wenflonu, miała odleżyny ale wygrała walkę o życie i TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. Podziwiam ten opis pani opiekującej się Uleczką, z naszą Martą leżała dziewczyna którą nikt się nie interesował tylko podobno rodzice dzwonili pytać czy już umarła, widziałam ich wielką rozpacz kiedy umarła, tylko się zastanawia mnie to gdzie byli kiedy jeszcze żyła,skoro mieszkali niedaleko szpitala. Podzowiam was wszystkich za walkę i trzymam kciuki że wam się uda.
gość
18-06-2010, 14:35:52

w przypadkowy sposób trafiłam na to forum, przeczytałam je i chciała bym się podzielić moim doświadczeniem związanym ze śpiączką. Moja kuzynka Marta dwa lata temu przeżyła wypadek samochodowy, jakiś pijak potrącił ja na pasach. W śpiączce przebywała ponad 6 miesięcy, była podłączona do respiratora, miała tracheotomie, karmili ja przez sądę. Lekarze nie dawali Marcie najpierw większych szans na przeżycie- urazy czaszkowo-mózgowe i uraz wielonarządowy, potem stwierdzili że do końca życia będzie ,,roślinką'' i nigdy nie będzie oddychać sama. My od samego początku wierzyliśmy że Marcia się obudzi i wyzdrowieje. Już od drugiego tygodnia po wypadku jak stan Marty ustabilizował się pełniliśmy przy niej dyżury na zmianę, codziennie kto inny z rodziny i znajomych było nas łącznie 10 plus minus 3 osoby od czasu do czasu. Znajoma pielęgniarka powiedziała nam co mamy robić, jak się zachowywać. Zawsze przychodząc do Marty każdy się przedstawiał, opowiadał krótko o sobie - kim jest, co robi, co wydarzyło się danego dnia, jakie ma plany na następny. Powtażaliśmy też kto był dnia poprzedniego i kto przyjdzie następnego. Masowaliśmy jej dłonie i stopy, pomagaliśmy w opiecę nad Martą personelowi oddziału OIOM, przynosiliśmy różne znane jej przedmioty i zjęcia oraz opowiadaliśmy o tym że czekamy za nią, jak wygląda jej odnowiony pokój i jak tęsknimy. Ci bardziej zdolni pichcili dla Marty jej ulubione zupki i desery- oczywiście wszystko do sądy. Nasza Marta zaczeła otwierać oczy, reagowała na nasze głosy, potrafiła płakać jak się opowiadało smutne historyjki, śmiała się z dowcipów tak od 2 miesiąca od porzebywania na OIOMIE. Lekarze na poczatku nam nie wierzyli dopiero jak Marta złapała ordynatora za fartuch to uwierzyli. Po 4 miesiącach Marte odłaczyli od respiratora i po wielu naszych staraniach przekazali na oddział rehabilitacji, tam Marta już od pierwszych dni wykazywała postępy. Ja przebywałam z nia przez te 2 miesiące w tym ośrodku. Zrobiła takie postępy że usuneli jej rurkę trachostomijną, sama siedziała, jadła no i najważniejsze zaczeła mówić i początki chodzić. Po tym czasie wypisano ją do domku ponieważ nie mogła duzej przebywać na oddziale rehabilitacji. W domku też dużo ćwiczyliśmy, wyjechaliśmy 2 x na turnus rehabilitacyjny. Obecnie Marta jest osobą praktycznie sprawną fizycznie, niestety rozwój psychiczny na poziomie 10 lat dziecka, ale mówie wam jest nadzieja i tego należy sie trzymać. Mimo tego że Marta miała nie żyć, potem miała być roślinką, przeszła sepsę od wenflonu, miała odleżyny ale wygrała walkę o życie i TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. Podziwiam ten opis pani opiekującej się Uleczką, z naszą Martą leżała dziewczyna którą nikt się nie interesował tylko podobno rodzice dzwonili pytać czy już umarła, widziałam ich wielką rozpacz kiedy umarła, tylko się zastanawia mnie to gdzie byli kiedy jeszcze żyła,skoro mieszkali niedaleko szpitala. Podzowiam was wszystkich za walkę i trzymam kciuki że wam się uda.
gość
18-06-2010, 19:58:30

witam Marzena, pierwszy raz na forum
Moja najlepsza przyjaciółka Lucyna, miała rozległy zawał, reanimowano ją ok 40 minut, potem została przewieziona do innego szpitala, gdzie wykonano jej koronografię. wprowadzono ją w śpiączkę farmakologiczną, po której zdaniem lekarzy przeszła w stan wegetatywny, moim zdaniem lucynka rozumie co do niej mówie, reaguje uśmiecha się marszczy czoło gdy coś jej się nie podoba, oddycha sama, otwiera oczy. proszę o poradę.
Marzena

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: