My walczymy już 4 lata i niestety, nawt prokurator nie jest w stanie wpłynąć na to, aby przysięgły lekarz wydał opinię o zajściu, przyczynie, udzieleniu pomocy. Pytam się, czy mam brać gwintówkę i sama wymierzać sprawiedliwość? Już nawet nie chodzi o to, by ktoś poszedł siedzieć,/bo zwyczajnie spieprzył operację, a po operacji przy tamponadzie serca był robiony zewnętrzny masaż serca, co powodowało wypompowywanie krwi z obiegu w przyspieszonym tempie, a na stół operacyjny na reoperację trafił 45 min. po NZK w szpitalu klinicznym/, tylko są potrzebne pieniądze na rehabilitację. Sądy i OPS nawet zasiłku pielęgnacyjnego na sprawowanie opieki z powodu rezygnacji z pracy celem sprawowania opieki nad chorym przyznać mi nie chcą, bo twierdzą, że tylko należy się matce, lub żonie lub dzieciom, lub rodzeństwu, a ja jestem tylko ciotką, a mój Jacek nikogo więcej nie ma. Chcę powiedzieć, że chodzi o 520 zł miesięcznie, a ile to pisałeś, że profesor bierze za wizytę? 600 zł? - Przemyślcie sobie to, bo ja jeszcze nie jestem w najgorszej sytuacji, są ludzie biedniejsi ode mnie. Jak tak sobie lekko liczycie za wizytę, to pomyślcie, że to może być większa kwota dla chorego, niż jego uposażenie miesięczne i jeszcze to, co oferujecie za te pieniądze, bo często bywa, że nic. Pozdrawiam - Marychaj