Zaden plomien nie pali sie wiecznie. Gasna kiedys czystym ogniem gorejace pochodnie, dogasa blask zniczy, urywa sie watly plomien swiecy. Trwa tylko ludzka pamiec, w ktorej czas dzien po dniu zapisuje kolejne karty, listy nieobecnosci.
A zycie toczy sie dalej pulsujac wlasnym rytmem, zachlannie chwytajac kazda chwile. Zdyszany bieg ku wiecznosci.
I dopiero w ten pierwszy listopadowy dzien zwalniamy kroku. Coz daje nam ten dzien? Przede wszystkim prawde o nas samych. Czy kazdy przetrwa te probe? Musi. Ludzka pamiec trwa.
Zaden plomien nie pali sie wiecznie.
Niestety nie wiem kto jest autorem tego tekstu, ale od kiedy go pierwszy raz przeczytalam wiele lat temu towarzyszy mi i wychodzi z glowy. Chcialam sie nim z Wami podzielic w ten pierwszy listopadowy dzien. Dla mnie to niezwykly dzien, bo spedzalam go zawsze z rodzicami, jesli tylko bylam na miejscu. Zawsze ten sam scenariusz... Na trzy tygodnie przed zasnieciem taty bylo podobnie. Mama, tata i ja, a zamiast siostry byla znami jej corcia, i poczulam sie jak bysmy cofneli sie w czasie o wiele wiele lat. Ten sam scenariusz co zawsze, spedzilismy uroczy rodzinny dzien, zapach cmentarza, zapalane znicze, modlitwa i wilgotne od lez oczy. Tata byl taki zadumany, inny. Czy czul, ze niedlugo cos sie stanie? Kiedy po czasie odtwarzamy pewne zdarzenia z ostatnich tygodni, to wszystko ukalda sie w jakams calosc. On sie z nami zegnal. Powoli, po cichu, moze podswiadomie...
A jednak nie musze odwiedzac go na cmentarzu, ciagle jest z nami, trwa w swoim wielkim cierpieniu, rozdaje usmiechy, czasem takie bolesne ale jakze wymowne. Ciagle moge do niego mowic, przytulic sie, dotknac. Nawet wspomnienia juz nie bola, tamtego czasu przed... zanim... Polubilam te wpsomnienia, nauczylam sie ogladac zdjecia z zycia sprzed spiaczki. W koncu zycie musi toczyc sie dalej, pulsujac wlasnym rytmem...
Ludzka pamiec trwa. Pamietamy o tych, ktorzy odeszli, o naszych bliskich, takze o tych ktorych poznalismy na tym forum poprzez ich opiekunow, a ktorzy odeszli w ostatnich miesiacach. Pozdrawiam wzystkich opiekunow spioszkow, ktorzy zasneli na zawsze.
I pozdrawiam Was, nadal walczacych, trwajacych.
Zaden plomien nie pali sie wiecznie, zaden - oprocz plomienia nadziei. Plomien nadziei nigdy nie gasnie, bo zawsze jest cos, co pozwala powstac i zaczac od nowa.
pozdrawiam,
Megi (corka Motyla)
Ps. ja tez mam problem z tym kodem, ale musimy jakos dac rade. Zadne kody nie odbiora nam motywacji do pisanai tutaj, prawda?