Czytam Wasze uwagi, wynikające z Waszego doświadczenia życiowego. Mój mąż zmarł miesiąc temu. Leżał w śpiączce przez miesiąc po nagłym zawale, który spowodował udar niedokrwienny mózgu. Był przez ten miesiąc na OIOM-ie. Opiekę pielęgniarską miał naprawdę bardzo dobrą. Ja mam jednak plątaninę mysli, czy rzeczywiście lekarze zrobili wszystko, co mogli (i powinni). Mianowcie nie miał zrobionej tomografii komputerowej ani rezonansu. Lekarz nie informował mnie właściwie, co dokładnie się stało z jego mózgiem, w jakim stopniu jest uszkodzony. Trochę czułam się jak intruz, gdy dopytywałam. Byłam tylko zbywana stwierdzeniem, że jest stan bardzo ciężki, wegetatywny. Po trzech tygodniach, kiedy został odłączony od respiratora, zaczęto nalegać, żebym go zabrała do domu (był cały czas w śpiączce). Nie było wcale mowy o przeniesieniu do jakiegoś ośrodka rehabilitacyjno- neurologicznego. Miałam go zabrać do domu. Kiedy z wielkim trudem "załatwiłam" miejsce na oddziale paliatywnym,myślałam że będzie lepiej. Niestety, mój mąż na drugi dzień po przewiezieniu tam zmarł.