Janekpp 2022-05-19 18:30:15
Gołębi Dwór-882-911-293 lub 885-045-554 - powiedzą wszystko 👍
Janekpp 2022-05-19 18:30:15
Gołębi Dwór-882-911-293 lub 885-045-554 - powiedzą wszystko 👍
Gość 2021-02-26 10:26:39
Nie lubię udzielać się na forach, ale sama trafiłam na ta stronę dwa lata temu, kiedy mój mąż zapadł w śpiączkę po bardzo rozległym wylewie. Lekarze wiele nie mówili, kazali czekać i mieć nadzieję. Ja byłam w kompletnym szoku i nie wiedziałam gdzie szukać tej nadziei. I tak trafiłam tutaj. Dlatego chciałam opisać naszą historię, bo może komuś mój wpis przyniesie promyk nadziei i siłę do walki.
Ale po kolei.
Wylew mojego męża zdążył się w najlepszym momencie naszego życia, kiedy od roku zaczęliśmy odcinać kupony od dotychczasowego życia w wielkim mieście i żyliśmy tak, jak zawsze chcieliśmy. Mój mąż był bardzo aktywnym 40 latkiem, ćwiczył na siłowni, dużo jeździliśmy na rowerach, chodziliśmy z kijami, zdrowe odżywianie itp. Był takim facetem, którego wszystkie panie w pociągu proszą o zdjęcie torby .
Pewnego dnia nie wstał do pracy. Potem karetka, SOR, intensywna terapia, śpiączka farmakologiczna, intubacja, paraliż czterokończynowy. Rokowania bardzo złe, bark możliwości usunięcia operacyjnego krwiaka w mózgu. Po dwóch tygodniach zaczęto go wybudzać ze śpiączki faktologicznej, niestety bez sukcesu. Udało się odłączyć respirator. Lekarze rozkładali ręce i mówili, że trzeba czekać i mieć nadzieję. Szpital zacząć szukać miejsca w ZOL. Byłam w ZOL, zobaczyłam i przysięgłam sobie, że dopóki mam ręce i nogi, to męża tam nie oddam. Zaczęły się poszukiwania pomocy. I tak trafiłam na konsultację do prof. Jana Talara. Dzięki Profesorowi odzyskałam nadzieję. Podczas konsultacji wszystko wytłumaczył, powiedział co robić kok po kroku. Wytłumaczył co robić, a czego nie robić przy chorym. Zaczęłam robić wszystko wedle wskazówek Profesora. Jak tylko stan męża pozwolił, to zabrałam go do domu. Nadal był nieprzytomny, choć ja widziałam, że coś zaczyna się dziać, że on walczy. Lekarze nadal mówili, że raczej marne szanse są na to, że mąż się obudzi.
Miesiąc po powrocie do domu zaczął się wybudzać. To były takie delikatne symptomy, bałam się, że to mi się tylko wydaje. Ale pewnego dnia zadałam mu pytanie, a on pokiwał głową. Powtórzyłam pytanie, a on znowu pokiwał głową. Był to jeden ze szczęśliwszych dni w moim życiu. To budzenie trwało ok. 4-6 tygodni. Ale były to bardzo szczęśliwe tygodnie, mimo że mąż był praktycznie cały sparaliżowany i nie mówił.
Potem pojechaliśmy na neurorehabilitację. Spędziliśmy tam 3,5 miesiąca. Została wyjęta rurka tracheotomijna oraz PEG. Mąż zrobił ogromny postęp fizyczny oraz odzyskał w 100% świadomość. Od około roku jesteśmy już w domu. Dalej ćwiczy z rehabilitantem oraz chodzimy na spacery, mowa jest coraz lepsza, ale wymaga również ćwiczeń z logopedą. Do pełnego sukcesu jest jeszcze daleko, ale walczymy i wierzę w to, że się uda.
gość
Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.
Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.