Kochani,
przeczytałam całe forum, szukając nadziei. Dwie godziny po sylwestrze tego roku mój tato miał NZK. Spędziliśmy wspaniały rodzinny wieczór i w nocy obudził mnie krzyk mamy.
Tato nagle przestał oddychać i mama szybko zareagowała - zadzwoniliśmy po pogotowie. Od ostatniego oddechu minęły jakieś 4 minuty i mąż zaczął resuscytacje. Pogotowie przyjechało po 10 min, a 3 min później serce ruszyło po zastrzyku i masażu serca. Myśleliśmy, że tato da rade.
Po 3 dniach był stabilny i przestali podawać leki sedujace i miał się wybudzić. Niestety nie odzyskał przytomności do dziś. Nie oddycha sam, ma mieć robioną tracheotomie. Nerki były w kiepskim stanie ale wyniki bardzo się poprawiły i mocz jest ok. Na chwile obecną nie ma żadnych leków podpiętych.
W reakcji na bodźce bólowe – zaciska powieki nieznacznie, jest odruch rogówkowy i reakcja źrenic, ale pozostaje jak to określają lekarze w stanie głębokiej nieprzytomności.
Nie pozwalają nam się z nim zobaczyć, z uwagi na obostrzenia covidowe i zagrożenie dla niego jakimkolwiek wirusem. Kontakt wyłącznie telefoniczny z lekarzami, którzy powtarzają że stan krytyczny, rokowania bardzo złe. I tak już 18 dzień.
Napiszcie proszę, nie wiem do końca co, ale proszę napiszcie.
Zosia