Cześć. Czytam to forum od jakiegoś czasu. Mój chłopak miał wypadek 1 lutego - na przejściu dla pieszych potrącił go samochód. Nie doznał żadnych urazów, oprócz urazu glowy, bardzo poważnego..
krwiaki, rozległy obrzęk, uraz płata czołowego. Natychmiast po wypadku trafił na stół operacyjny, usłyszałam że lekarze zrobili co mogli.. pozostał krwiak nadtwardowkowy i ogromny obrzęk, który długo się nie wchłaniał. Chłopak podtrzymywany był w śpiączce, po dwóch tygodniach zaczęli zmniejszać dawki leków usypiających. W 19 dniu okazało się że zaczął reagować na polecenia lekarzy, podnosił rękę , nogę , myśleliśmy że to cud , że najgorsze minęło. Po paru dniach zaczęliśmy się martwić , że coś jest chyba nie tak, nikt nic nam nie mowi- najgorsze w tym wszystkim jest to że w szpitalu trwa zakaz odwiedzin ze względu na grypę. Ja od wypadku, widziałam mojego chłopaka tylko raz, przez pół minuty, zabroniono mi do niego podchodzić, mówić cokolwiek.. z ostatnich informacji wynika, że nie jest to stan wybudzenia. Obrzęk zszedł, krwiak jest dalej, pojawił się
wodniak, teraz czekamy na decyzję czy konieczna będzie kolejna operacja.. ta bezsilność jest najgorsza.. i to że nie mogę przy nim być, chwycić go za rękę, powiedzieć jak bardzo go kocham, że czekam i wierzę w to że do mnie wróci.. pozostaje tylko wiara i modlitwa o to, żeby w końcu było dobrze. JA WIERZĘ ! Pozdrawiam, Patrycja