Elu, wspaniale czytać takie pozytywne wiadomości. Właśnie takich to forum najbardziej potrzebuje. Gratuluję Ci wytrwałości i jestem pewna że będzie tylko lepiej. U nas też niedawno minął rok od wypadku mojego Brata. Też miał nie przeżyć (szanse lekarze ocenili na promil procenta…). 5 miesięcy bez kontaktu, a dzisiaj aż nie wierzę, że tak dobrze się rehabilituje. Nadal ma jednak duże problemy z pamięcią.
Mogę tylko potwierdzić wszystko co Ela powiedziała o dokarmianiu. Mój Brat na sztucznym jedzeniu, 1500 kcal dziennie i ciągłych infekcjach „dobił” po 3, 4 miesiącach od wypadku do 40 kg (przed wypadkiem 67 kg). Wtedy Mama wkroczyła do akcji i zaczęła gotować zupki. Naprawdę treściwe – samo mięso (cielęcina, królik, indyk, ryby) i warzywa, z naciskiem na mięso. Te miksy miały paskudny kolor ale to była bomba energetyczna. Jak zupa była za gęsta do podania przez PEG, dodawało się trochę wody. Jedzenie dostawał bardzo często, ale w niewielkich ilościach. Kupiliśmy też wyciskarkę wolnoobrotową i robiliśmy mu soki owocowe i warzywne. Jak zaczął jeść sam, wjechały musy owocowe, też z wyciskarki. Potem już z górki.
Pozdrawiam
M.