Kochane,
Z odleżynami koniecznie! trzeba walczyć. Oczyszczanie tych miejsc, maści odpowiednie, okłady, słyszałam też o naświetlaniach ale nie miałam styczności niestety, masaże/oklepywanie by krążenie poprawić i najważniejsza rzecz...zmiany pozycji, co 1h, max co 2h w ciągu dnia, by nie leżeli na tych odleżynach, nie uciskali ich bardziej itd. Tata dzięki temu nie miał odleżyn dużych, trochę na piętach, nogach ale to z powodu zaburzonego krążenia jeszcze sprzed szpitala. A to wszystko wiem ze sprawdzonego źródła, w rodzinie mamy osobę, która pracuje z chorymi przewlekle.
Poza tym, o dokumentację medyczną nie pytajcie lekarzy. Należy wypełnić wniosek, jeśli trzeba to wpisać, że do konsultacji u innego lekarza, w innym ośrodku itp. i złożyć ten wniosek w administracji, chyba w archiwum. Macie do tego prawo.
Co do ubezwłasnowolnienia... dziewczyny, Wasi bliscy z pewnością są po konsultacjach neurologicznych/psychologicznych/psychiatrycznych. Jeśli nie, poproście lekarza o takową konsultację w celu złożenia w sądzie. Z tą opinią idziecie do sądu okręgowego (chyba), piszecie odręcznie podanie o ubezwłasnowolnienie, opisując stan bliskiej Wam osoby, taty czy mamy. Piszecie od początku, co się stało, kiedy i gdzie, gdzie jest teraz ta osoba i w jakim stanie i że potrzebujecie tego aby móc podejmować decyzje w sprawie dalszego leczenia itd. Możecie chyba wskazać w podaniu osobę, która będzie odpowiadała za Waszego bliskiego i podejmowała decyzje-żona, mąż, córka, syn itd. Składacie podanie i opinię w sądzie, powinni Wam wydać potwierdzenie, że takowe podanie dot. ubezwłasnowolnienia wpłynęło...i z tym potwierdzeniem z sądu możecie już decydować o dalszym postępowaniu medycznym itd.
Poza tym, w wielu ośrodkach na ich stronach są podania/formularze i wystarczy to wypełnić, przez Was i przez lekarza prowadzącego dołączyć dokumentację medyczną i wysyłać/rozwozić gdzie sobie tylko upatrzycie miejsce. Wiem, że nie wszędzie chcą śpiochów, są kolejki, czasem wymagają odrobiny świadomości by móc współpracować z takim pacjentem...ale trzeba próbować.
I zabierać z tego oddziału wew. Przeszliśmy to wszystko z naszym tatusiem ale niestety z lekarzami i ich opieszałością i arogancją przegraliśmy. Nie dajcie się. Jakby co dzwońcie, idźcie rozmawiać do Rzecznika Praw Pacjenta i do NFZ (tam dostaliśmy kilka wskazówek).
Przykre to, że o wszystko musimy walczyć...z tymi, którzy mają nam pomagać...ach. Dzięki Bogu nie wszyscy są tacy...
Dziewczyny, piszcie, pytajcie i mnie korygujcie jeśli coś pokręciłam. Ale mam nadzieję, że choć odrobinkę się ten mój elaborat przyda ☺️
Nie poddawajcie się, jestem przy Was myślami i całym sercem!
Uściski, pa!
MartaŚ