Witam wszystkich forumowiczów.
24.09 mój brat doznał urazu głowy, potylicy. Okazało się, że ma krwawienie po obu stronach z czego lewostronne wymaga natychmiastowej operacji. W ten sposób brat trafił na OAiIT (max 2h na odwiedziny i rozmowę z lekarzem) gdzie przez 2,5 tyg utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej, a jedyna informacją jaką można było uzyskać to, że jest stabilny, obrzęk się dalej utrzymuje i nie reaguje na żadne bodźce. Po 3 tomografii uzyskaliśmy informację o "minimalnej" poprawie, a następnego dnia o odstawieniu leków i procesie wybudzania.
Prawie równo 3 tyg od wypadku brat zaczął poruszać prawą nogą oraz delikatnie zaciskać kciuk prawej dłoni. Był to dla nas bardzo dobry znak, iż w końcu coś się zaczęło się dziać. Lekarze jednak wciąż mówili, że nie reaguje na bodźce poza reakcją źrenic na światło.
18.10 (3,5 tyg) został przeniesiony na oddział Intern-y akurat chwilę przed naszymi odwiedzinami. Byliśmy w szoku gdy po wejściu do sali powieki brata były delikatnie otworzone i w miarę sprawnie poruszał prawą ręką niestety nie wykonywał żadnych poleceń poza ściskaniem dłoni osoby, która akurat go trzymała. Zdziwieni byliśmy, że brat mimo urazu głowy nie trafił na oddział neurologiczny w odpowiedzi usłyszeliśmy "takimi pacjentami się nie zajmują".
Ale w końcu była możliwość dłuższego pobytu z bratem, obserwowaniem go, rozmowy do niego. Otrzymał szpitalną rehabilitację jak i również dostaliśmy pozwolenie na "wprowadzenie" własnego rehabilitanta. Po znajomości udało nam się dotrzeć do rehabilitantki, która miała styczność z prof Talarem, widziała jak rehabilituje i podobno zna techniki na silne bodźcowanie mózgu (3x w tyg po 1,5-2h). Pokazała nam jak mamy stymulować brata - masaże rąk i nóg, brwi i okolice oczu, włosy, uszy, naprzemienne badanie ciała( lewa ręka prawą stronę głowy, szyja, bark itd i na odwrót).
Stymulujemy tak od 24.10. Brat nabrał dużo siły w sprawnej prawej ręce jak i swobodnie porusza prawą nogą. Delikatnie od wczoraj porusza lewą ręką(dwa palce) oraz zgina w łokciu ale tu już bardziej przykurcz, niestety lewą nogę ma wiotką. Dalej też nie chce otworzyć oczu. Podczas zaczynania rehabilitacji delikatnie tylko otwiera i staje się dużo spokojniejszy. Czasami też łapie sobie powiekę sprawną ręką i unosi do góry lecz nie utrzymuje tylko puszcza i znowu i nie widać by skupiał na czymś wzrok. Bardzo dużo dotyka się tą ręką po głowie, szczypie się, masuje ucho czy też bada miejsce po usuniętej kości czaszki jak i szczypie swoją drugą niedowładną rękę. Nie wiem jak ale był w stanie w nocy ściągnąć sobie łapkę z ręki i wyciągnął sobie sondę, o kominku nie wspominam, bo go ściąga nagminnie.
Bardzo, bardzo wolno to wszystko porusza się tak jakby do przodu. Dobrze by było, by brat wykazał jakiś świadomy kontakt. Nie tracimy nadziei, wierzymy, że z tego wyjdzie, opiekujemy się nim jak tylko możemy. Opiekę ma dobrą, bo nie stwierdziliśmy jeszcze żadnej odleżyny ale tu właśnie zaczyna się robić problem, bo nie chcą już trzymać brata w szpitalu, a przenieść go do jakiegoś ośrodka o którym słyszałem stwierdzenie "umieralnia". Czy zna ktoś jakieś dobre (niedrogie - nie jesteśmy majętni) ośrodki czy też szpitale, które przyjęłyby mojego śpiącego brata, najlepiej w zachodniopomorskim? Nie bardzo wiem jak to załatwić. Obecnie brat jest pacjentem szpitala Arkońskiego w Szczecinie.
Pozdrawiam Łukasz