Witam Państwa bardzo serdecznie. Potrzebujemy pomocy, liczę że ktoś z Państwa będzie w stanie udzielić mojej rodzinie informacji. Członek naszej rodziny próbował popełnić samobójstwo poprzez powieszenie się, zdążono jednak go odciąć, nie wiemy ile dokładnie trwało od jego telefonu na pogotowie do momentu, kiedy go odcięto, ale domniemamy że między 20 -30 min. Przebywa teraz w szpitalu, w śpiączce, dodatkowo nabawił się zapalenia płuc, podłączony jest pod respirator, z tym że lekarze twierdzą że potrafi oddychać sam a respirator podłączyli żeby odciążyć organizm, strasznie się poci. Na tomografii nie stwierdzono uszkodzenia rdzenia kręgowego ani pnia mózgu, wykryto natomiast pewne zmiany, lekarze nie są w stanie określić jak duże są rzeczone zmiany i jak przełożą się na funkcjonowanie organizmu. Do zdarzenia doszło 12 marca, przez pierwsze dni nic się nie działo potem pojawiły się skurcze powiek, poruszanie gałkami ocznymi, czy zaciskanie pięści. Wczoraj lekarz prowadzący zasugerował iż należy znależć jakieś inne miejsce dla pacjenta, gdyż upłyneło już tyle czasu i nie ma żadnych zmian, nadmienię że jego zachowanie było bardzo nieprofesjonalne, wg mnie nie na miejscu jest używanie, w obecności nieprzytomnego pacjenta a także jego najbliższej rodziny, stwierdzerń typu: "to wisielec", "samobójcy zajmują łóżka osób ceniących swoje życie" i dalej w tym tonie. Każdy ma prawo do swojego zdania, boli mnie tylko że wygłaszał to wszystko w obecności mojej babci, kobiety w bardzo podeszłym wieku i schorowanej (sprawa dotyczy jej syna).
Bardzo proszę o jakieś podpowiedzi co można zrobić żeby pomóc a przede wszystkim gdzie są jakieś placówki gdzie można chorego umieścić, ile to kosztuje. A przede wszystkim proszę osoby, które doświadczyły podobnej tragedii o informacje czy im bliskim udało się wyjść z takiego stanu.