Pierwsze dni są bardzo trudne. Mało pamiętam z tego okresu, akurat u mnie obeszło się bez leków nasennych i uspakajacych, natomiast moja mama jednego wieczoru tak się tego nalykala, że myśleliśmy, że ma zawał, bo runęła na podłogę i wezwalismy pogotowie...
Jedyna rzeczą, która w tamtym czasie nam pomagała i dalej pomaga jest modlitwa, aż ciężko mi sobie wyobrazić, co by bylo gdyby nie Boża opatrzność... Bo jak bez tego można myśleć, że będzie dobrze, jeśli cały szpital, Zol i inne tego typu instytucje krzyczą, że będzie źle i zabierają nadzieję.
Bóg na prawdę czyni cuda i cały czas do nas mówi, pomaga nam, tylko trzeba się (pomimo wszystko) na to otworzyć i tego Tobie życzę.
Takiego poznania Boga, jakiego doświadczyłam poprzez wypadek taty, nie byłam sobie w stanie nigdy wcześniej nawet wyobrazić. Teraz wiem, że On istnieje i daje nam siłę, żeby znoscić tę ciężką codzienność.